Zwrócono mi uwagę na uchwałę w sprawie nadania stopnia w postępowaniu, o którym już kiedyś pisałem. Jest to dokument zaskakujący pod kilkoma względami.
Przede wszystkim jest uchwałą, która nie kończy się uchwałą. Nie wiem, czy to ma jakieś znaczenie prawne, jednak dokument uchwały nie informuje o tym, czy nadano mu stopień, czy nie. Decyzja jest oczywiście implikowana wynikami głosowania, jednak dokument nie wskazuje na to, że rada wydziału podjęła jakąkolwiek decyzję.
Co więcej, prawie połowa głosujących wstrzymała się od głosu. 13 osób z 27 nie miało zdania. I chociaż głosujących przeciw było więcej niż głosujących za, jednak to, że aż połowa członków rady nie chce się wypowiedzieć, ukazuje bezsensowność (tego) postępowania. Nawiasem mówiąc, można się zastanawiać, na ile członkowie rady wstrzymywali się ze względu na presję dziekana, by habilitację przepchnąć. Po decyzji komisji oraz dyskusji, którą pokazuje protokół, decyzja dziekana, by postawić wniosek o nadanie stopnia, jest co najmniej zaskakująca.
A na koniec jakość dyskusji. Niebywałe jest pytanie jednego z profesorów o motywy habilitanta – zastanawiam się, jakiej odpowiedzi oczekiwał. Że habilitant nie miał szans w psychologii? A do tego pytanie o to, co ma habilitant z sobą zrobić, na które następuje stwierdzenie, że jednak habilitant (jest już dużym chłopcem i) sam podjął decyzję o wskazaniu pedagogiki. I wreszcie pytanie: usterki czy przynależność dyscyplinarna, po którym dziekan stwierdza, że w pedagogice usterki jeszcze nikomu w niczym nie przeszkodziły. I tu parsknąłem ze śmiechu.
Oto postępowanie habilitacyjne w pełnej krasie.