Chciałbym dodać swoje trzy grosze do dyskusji na temat linkowanego pod poprzednim wpisem „Głosu atakowanego”.
Przede wszystkim prof. Tadeusiewicz kompletnie pomija kwestię swojej pozycji w nauce polskiej. Gdy ja sobie powiem, że ktoś jest zakałą czy się do czegoś nie nadaje, wszyscy możemy wzruszyć ramionami. W przeciwieństwie do mnie jednak, każde słowo Profesora ma wielką moc rażenia. Nie wyobrażam sobie, by Pan Profesor tego nie rozumiał. To, czy on był już zaangażowany w postępowanie czy nie, nie ma najmniejszego znaczenia. Co więcej, oczywiste jest też dla mnie, że 'prywatne poglądy’ kogokolwiek na sprawy habilitanta automatycznie dyskwalifikują go jako członka komisji habilitacyjnej. A gdy to są poglądy osoby o takich wpływach w środowisku jest to 'oczywista oczywistość’.
Druga sprawa to kwestia 'listu Adama J’ do komisji habilitacyjnej. Prof. Tadeusiewicz przechodzi nad nim do porządku dziennego, jakby oczywiste byłoby to, że komisja omawia pisma osób postronnych. Nie chce mi się wierzyć na dodatek, że gdybym to ja wysłał taki list, zostałby poddany dyskusji na posiedzeniu komisji. Nie ma najmniejszego znaczenia, czy Profesor rozesłał go czy nie. Jako przewodniczący dopuścił do dyskusji na jego temat!
Jak dla mnie te dwie kwestie wystarczą, by mieć zdecydowanie negatywny obraz roli prof. Tadeusiewicza w prowadzonym przez niego postępowaniu habilitacyjnym. Ale jest jeszcze jedna rzecz. Prywatne listy na temat tego postępowania wskazują doskonale, że część postępowania odbywa się 'w kuluarach’, poza protokołami i nagraniami. I o tym prof. Tadeusiewicz nie pisze i, jak sądzę, woli nie pisać. I o tym wszystkim, co się zdarzyło za kulisami, nigdy się nie dowiemy.
PS. Przyszło mi jeszcze do głowy pytanie. Skoro wszystko jest takie przeroczyste, a profesor czystszy niż śnieg, dlaczego zrezygnował z członkowstwa w Centralnej Komisji? Uniósł się niezbrukanym honorem?