Oto postępowanie habilitanta, któremu udało się zrobić ważne badania. Ba, badania, których wyniki mogą mieć wpływ na to, jaką opiekę medyczną uzyskają pacjenci na świecie. Recenzenci są zgodni, że badania są unikalne, pionierskie w skali światowej. Jednak jeden z recenzentów (załącznik 5) ma wątpliwości i to poważne. Przede wszystkim holenderscy współautorzy (może nawet nieświadomi polskich wymogów habilitacyjnych) habilitanta przedstawili oświadczenia, które się recenzentowi nie podobają. Na dodatek habilitant nie jeździ na konferencje, a i nie publikuje za dużo. Dla porzadku dodam, że recenzent przyznaje, że nie zna się na tym, co bada habilitant, więc gotów jest podyskutować.
Zwracam uwagę na to postępowanie, bo oddaje wielokrotne dyskusje na temat tego, co się stanie z habilitantem, który ma duże osiągnięcie badawcze, ale mały dorobek ilościowy (załóżmy, że recenzent ma rację). Okazuje się, że na polską habilitację może to być za mało. I co z tego, że badania habilitanta mogą (a potwierdzają to recenzenci) wpłynąć na to, jak się zarządza chirurgią na świecie z korzyściami dla pacjenta i pracownika, to jednak polski habilitant ma jeździć na konferencje i publikować dużo. Recenzent negatywny docenia znaczenie badań habilitanta. Zdaje się nie rozumieć jednak, że takich badań nie robi się na co dzień.
Czy habilitant powinien był dostać habilitację? Nie wiem. Wiem jednak, że gdy przegląda się postępowania w naukach o zdrowiu, to omawiane postępowanie mocno się wyróżnia. Tyle że wyróżnia się nie ilością opublikowanych prac, ale tym, że donoszą o nowatorskich badaniach, z których na dodatek coś wynika. Powiedziałbym nawet, że to o tym habilitancie można by powiedzieć, że jego prace mają znaczny wkład w rozwój dyscypliny. Według jednego z recenzentów to jednak za mało.