W jednym z niedawnych postów prof. Śliwerski postanowił ponarzekać na coraz gorszy poziom habilitacji. Profesor okrasza swój post kilkunastoma tyle smakowitymi, co oburzającymi fragmentami z recenzji i innych dokumentów z postępowań habilitacyjnych. Śliwerski ma bez wątpienia wiele racji.
A jednak jakoś mi się ten post nie podoba. Bowiem pedagog piętnuje socjologię, nauki filologiczne oraz historię, kończąc na małej szpili w nauki o polityce. A ja bym zapytał: a gdzie, do cholery, pedagogika? Znaczna część omawianych na tym blogu koszmarków habilitacyjnych jest z pedagogiki, a w poście pedagoga o pedagogice ani mru mru? No może by tak Pedagog nie zajmował się historią, a popatrzył najpierw na to, co się dzieje wokół niego.
Nie podoba mi się jeszcze jedna rzecz. Profesor pisze:
Każdy uczony jest odpowiedzialny za rzetelność, uczciwość i wysoką jakość własnego dorobku naukowego. Kiedy ubiega się o stopień doktora habilitowanego, prawda wychodzi na jaw. Nie ma miesiąca, by nie doświadczać żenującego poziomu publikacji niektórych nauczycieli akademickich, którzy uważają, że skoro procedura jest bez ich udziału, to nie muszą wstydzić się za to, co przedkładają komisji habilitacyjnej. Wychodzą zapewne z założenia – NIECH SIĘ WSTYDZI TEN, KTO WIDZI.
Tak, każdy uczony jest odpowiedzialny, ale jakoś mi się wydaje, że prof. Śliwerski, recenzent w 100 postęowaniach doktorskich i habilitacyjnych, na dodatek członek CK i Komitetu Pedagogicznego PAN, jest odpowiedzialny w dwójnasób. Szlag mnie trafia, gdy człowiek, który w co trzecim poście implikuje, jak należy uprawiać pedagogikę, nie poczuwa się do żadnej odpowiedzialności za jakość postępowań awansowych.
Gdy zapytałem prof. Śliwerskiego, co robi jako członek CK, zablokował mnie na Twitterze. Ponawiam pytanie: co Pan robi, żeby to, o czym Pan pisze, znikło z nauki polskiej w ogóle, a z pedagogiki w szczególności?