Prof. Śliwerski opisuje nowa ministerialną klasyfikację dziedzin i dyscyplin naukowych. Chociaż po raz kolejny dowiadujemy się o miejscu pedagogiki we wszechświecie oraz kontrowersji z tym związanych, pedagog wskazuje, ze wbrew zapowiedziom ministerstwo wcale nie chce przyjąć jakiejś klasyfikacji, ale dąży do swojej.
Niejednokrotnie już pisałem o tym, że polska obsesja na punkcie podziału dyscyplin nie ma sobie równej na świecie. Podział dyscyplin jest opisem rzeczywistości, a nie prekryptywnym przyporządkowywaniem nauk, którego należy bronić niczym honoru i ojczyzny. Jednak my wiemy lepiej i my nakazujemy i basta.
Prof. Śliwerski podaje jednak, że MNiSW zamierza utworzyć dodatkową dziedzinę niezwykła o kuszącej nazwie:
Nauki międzydziedzinowe (Nie dotyczy ewaluacji nauki. Dotyczy wyłącznie stopni i tytułów naukowych w oparciu o decyzję Rady Doskonałości Naukowej).
I tu, mam wrażenie, że zbliżamy się dość niebezpiecznie do granic absurdu. Otóż okazuje się, że w Polsce będą dyscypliny, które będą się pojawiać i znikać. Bowiem powołane przez Radę Doskonałości Wszelakiej dyscypliny będą istnieć tylko w niektórych sytuacjach. Jeśli radni doskonali pozwolą, to z nauki międzydziedzinowej będzie można się habilitować, ale już nie będzie można uczelni parametryzować. Bo taka nauka na potrzeby parametryzacji już nie istnieje.
Zatkało mnie to, przyznam szczerze, po chwili jednak doszedłem do wnisosku, że powołanie dyscypliny na trochę jest bardzo atrakcyjne. Toż przecież można by ustalić, że dana dyscyplina istnieje tylko w piątki, a powiedzmy, pedagogika jest nauką społeczną w poniedziałki i środy, a humanistyczną w pozostałe dni powszednie. Taki kompromis chyba zadwoliłby wszysctkich.
Co więcej, mając na uwadze niedzielny zakaz handlu, MNiSW mógłby zawiesić istnienie wszystkich dziedzin i dyscyplin na niedziele. To oznaczałoby, że artykuł napisany, a co gorsza, opublikowany w niedzielę, stałby się bezdyscyplinarny, a przez to nieparametryzowalny. To by nauczyło łamipracków.
Wzruszył mnie, na koniec, jeden z komentarzy pod wpisem pedagoga:
Jako teolog z wykształcenia jestem zdumiony próbą zaklasyfikowania nauk teologicznych, które są przecież konfesyjne i prawa kanonicznego także do kanonu nauk humanistycznych. Przecież nauki teologiczne posiadają swój aparat pojęciowo – badawczy, metodologię, a także nie rozwijają się w takim zakresie, jak nauki humanistyczne, społeczne. Winny być wyodrębnione.
Ja się już nie zdumiałem zdumieniem piszącego. Rozumiem potrzebę. A gdzie się tam teologia (ta jedynie słuszna, rzecz jasna) sie będzie z jakąś hołotą kitwasić!
Kończę ten post z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Mam nadzieję, że pomogłem zbliżyć się rozwiazania pałącego problemu nauki: w jakiej to dziedzinie nauki będzie pedagogika i teologia. Czy można znaleźć coś bardziej kluczowego?