Marzenia o czasie

I już za chwilę będziemy (rocznikowo przynajmniej) o rok starsi. Wszystkim Państwu, którzy zaglądają tutaj oraz tym, którzy dyskutują pod wpisami (najczęściej ignorując je zupełnie 🙂 ), składam najlepsze życzenia noworoczne. Niech nowy rok 2019 bedzie lepszy niż 2018 i niech się w nim spełni choć jedno akademickie marzenie. Moim marzeniem jest czas na zatrzymanie się i czas na pomyślenie.

 

Rok 2018 nie kończy się jednak tak źle. Media akademickie właśnie obiegło oświadczenie rektora Uniwersytetu w Gandawie. Rektor z Gandawy chce zmienić kulturę unwersytetu z konkurencji na współpracę. I chce wypisać się z akademickiego wyścigu szczurów. Już w nowym roku napiszę o tym trochę więcej.

 

Życzę Państwu, by Gandawa wyznaczyła nowy trend w Akademii. A na dzisiaj życzę tym, którzy mają na to ochotę, szampańskiej zabawy, a pozostałym nam doskonałego wina degustowanego w piżamie może nawet do północy!

 

Sąsiedzi

Oto mamy kolejny protest przeciwko słowom profesora podwórkowego (jeszcze jedna linka). Według doniesień mediów, dr hab. Przemysław Czarnek uznał, że tzw. marsz równości to promocja zboczeń, dewiacji i wynaturzeń (tu linka).

 

Bardzo mi się nie podoba to, co powiedział p. Czarnek. Ba, zupełnie nie rozumiem, jak osoba wykształcona i, zakładam, całkiem niegłupia, może takie rzeczy publicznie mówić. Jednak Czarnek moim kolegą nie jest i nigdy nie będzie (co, jak sądzę, nie za bardzo go zresztą obchodzi) i na szczęście prywatnie nie muszę się za niego wstydzić. Mówiąc szczerze, ja nawet trochę rozumiem to, że p. Czarnek ma obowiązki wobec swojego elektoratu, któremu, jak przypuszczam, jego wypowiedź mogła się spodobać.

 

Choć mam całkiem prywatne zdanie na ten temat, jako nieprawnik, nie będę się wypowiadał na temat tego, czy p. Czarnek przekroczył granice wolności słowa. Zastanawiam się jednak nad tym, czy chciałbym, żeby dr hab. Czarnek uczył moje dzieci, gdyby takowe istniały i z jakiegoś dziwnego (i niezrozumiałego dla mnie) powodu, chciałyby uczyć się na KUL. No i wychodzi mi na to, że nie chciałbym. Ja bym chciał, żeby moich dzieci zupełnie nie interesowało to, z kim śpi ich kolega ze studenckiej ławy. Co więcej, gdyby się już dowiedziały, że ich kolega czy koleżanka ma współśpiącą osobę tej samej płci, chciałbym, żeby moje dzieci podeszły do tego z daleko idącą obojętnością. A gdyby się tak stało, że moje dzieci jednak zainteresowałyby się tym, z kim się kocha sąsiad z ławy, to żeby interesowały tym, czy sąsiad w związku jest szczęśliwy.

 

Jeszcze bardziej nie chciałbym, żeby p. Czarnek uczył moje dzieci, gdyby to te dzieci budziły się rano koło osoby tej samej płci. Bardzo nie chciałbym, żeby ktoś myślał o moich dzieciach-gejach jako o dewiantach czy wynaturzeniach. Jeszcze bardziej zatem nie chciałbym, żeby taka osoba moje dzieci uczyła.

 

Co zrobi rektor KUL? No cóż, nie jestem optymistą. Podejrzewam niestety, że dla moich dzieci nigdy na KULu miejsca nie będzie. Bo ja chcę, żeby one się uśmiechały do swojego sąsiada, bez względu na to, z kim on/a śpi.

 

Nie ma amatora na tego potwora

Parę dni temu dostałem maila, w którym czytam, że Uniwersytet Zielonogórski zażyczył sobie od pracowników oświadczeń, że nie prowadzą i nie będą prowadzić badań naukowych. Niestety, nie udało mi się potwierdzić tej informacji – może czytelnicy bloga wiedzą coś na ten temat. Może ktoś ma dostęp do takiego oświadczenia? Nie do końca jest też dla mnie jasne, jakie motywacje kryją się za takim ruchem – mój korespondent nie odpowiedział na prośby o więcej szczegółów.

 

Jeśli okaże się ono rzeczywistością, trudno nawet komentować takie posunięcie UZ. Uniwersytet, na którym nie prowadzi się badań, ba, pracownicy są zniechęcani do prowadzenia badań, jest zaprzeczeniem uniwersytetu. To jakiś dziwny potworek, któremu natychmiast należy odebrać prawo do posługiwania się mianem uniwersytetu i przeflancować go na szkołę zawodową. Nie jestem nawet pewien, czy na wyższą szkołę zawodową. 

 

Mam wrażenie, że od jakiegoś czasu docierają do mnie tylko złe wiadomości.