Dziennik Łódzki ogłosił plebiscyt na łódzką osobowość akademicką minionego roku. Mamy oto listę kilkudziesięciu osób, na które możemy głosować. Żal, co prawda, że nie ma na liście osoby w Łodzi akademickiej zasłużonej najbardziej, no ale niezbadane są wyroki redakcji DŁ.
Zacząłem się wczytywać się w uzasadnienia nominacji. Oto niektóre z nich. Nominatami zostali wybitni łodzianie za:
- pokazywanie, że na studiowanie nigdy nie jest w życiu za późno (oj, czasem jest)
- książkę pt. Piekło doktoratu (i potem się dziwić, że na habilitację nie ma sił)
- znalezienie zastosowania dla łódzkiego grafenu (aż człek by się chciał dowiedzieć, co z grafenem warszawskim, bydgoskim oraz szczecińskim)
- kierowanie pracownią, która porównuje DNA współczesnych Polaków z DNA naszych przodków sprzed tysięcy lat (mają już DNA króla Ćwieczka, pracują nad smokiem wawelskim)
- otworzenie w Łodzi dwóch nowych wyższych uczelni teologicznych (i ja tu nie wiem, co powiedzieć)
- pokierowanie studentami PŁ (a inni jak dzieci we mgle)
- pielęgnowanie historii bełchatowskiej farmacji i medycyny (i to pieczołowite!)
- kierowanie Biurem Współpracy z Zagranicą UŁ (codzienne!).
Nie jest moim zamiarem umniejszanie sukcesów tych i innych nominatów. Cieszę się, że kierownik kieruje, a nauczyciel akademicki uczy, a pracownia od badania DNA, uwaga, bada DNA. Cieszę się więc, że jest normalnie (w miarę, przynajmniej). Nie jestem jednak przekonany, że osobowość akademicka to kto, kto po prostu wykonuje swoje obowiązki, albo ma hobby i se studiuje. Zaiste na mieliznę łódź łódzkiej akademii wpłynęła, jeśli to są te najwybitniejsze osiągnięcia.
Martwi mnie też trochę to, że jak wygra Piekło doktoratu, to w Łodzi nie będą się już nawet doktoryzować. Zacząłem się zastanawiać też nad piekielnymi metaforami dla promotora, recenzentów i rady naukowej. Któż jest Lucyferem w tym piekiełku?
Życzę wszystkim nominatom sukcesu, mając po cichu nadzieję, że część z nich nawet nie wie, że zostali nominowani. Jeśli wiedzą, to współczuję, że na niektórych nawet rodzina i znajomi na nich nie zagłosowali. No, ale, shit happens.
Dziękuję osobie, która zwróciła mi uwagę na ten niezwykły plebiscyt.