666 punktów

Minister to ma (nie do końca) klawe życie, co rusz ogłasza nowe inicjatywy, a tu co rusz ktoś w szprychy my kije wsadza.

Jakżeż piękna inicjatywa kopernikańska, wręcz przewrót kopernikański, spotkała się z brakiem zrozumienia psychologów z PAN. Zamiast pochylić się nad projektem, zamiast docenić jego głębię, oni na pomarańczowo się wypowiadają (taki los blogera, że i do tego, tfu, tfu, linkę musi zapodać). Nową arcyAkademię, proszę sobie wyobrazić, do jakichś pralek porównują. Żeby chociaż powiedzieli, że to nie żadna pralka marki Beka, ale na przykład pralka marki Miele. Bo tam przecież naukę się miele!

Jako osoba zawsze starająca się dostrzegać pozytywy w ludziach i pomysłach, pomyślałem o idei teologii we Wrocławiu i kartografii w Łodzi. Proponowałbym, żeby daną dyscyplinę można było uprawiać tylko w jednym mieście. Dla naprzykładu. Taką psychologię na przykład, można by uprawiać tylko w Suwałkach i tam powstałoby kolegium psychologii. Widzę pytania – dlaczego w Suwałkach? Ano dlatego, że co rusz jakiś psycholog się wymądrza, a do Suwałek daleko, a z oczu to z serca. A na dodatek gnojkom zimno będzie. Teologię, z oczywistych względów można by uprawiać tylko w Lublinie. Filozofię tylko w Toruniu – żeby się im nie poprzewracało w miejscu, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę.

W ten sposób osiągnęlibyśmy od razu intelektualną masę krytyczną, byłaby też jedna rada dyscypliny, a i nie trzeba by się pieprzyć z jakimiś interdyscyplinarnościami.

Warto tu wspomnieć, że w Związku Radzieckim było tzw. miasteczko gwiezdne, gdzie mieszkali wszyscy kosmonauci, my będziemy mieli miasteczka dyscyplinarne. I nie dość, że czad, ale nawet  Niemcy będą nam zazdrościć.

Chciałbym też dać odpór innemu artykułowi, który krytykuję jaśnie nam panującego ministra i jego punktacje (nie powiem, kto przesłał, bo może Pani Doktor nie chce się pokazywać w moim towarzystwie). Otóż prześmiewcy z Instytutu im. Pustynnego Demona (czego oni chcą, tak w ogóle, od pustynnych demonów?!) prześmiewają.

A czyż badania wskazujące, że w opłatku bije serce, opisujące biografię ciotki janapawłowejdrugiej (niestety, nie wiadomo, czy to naprawdę ciotka czy może stryjenka), argumentujące za boską monarchizacją naszego pięknego kraju, a także oferujące strategie niesprzedawania środków antykoncepcyjnych (w tym kondonów) za pomocą kłamstwa (które, od razu sobie powiedzmy,  wcale nie jest bezczelne tylko piękne) stanowią znaczny wkład w rozwój nie tylko jednej dyscypliny, ale nauki w ogóle. Nie wiem, czy nie można by się nawet pokusić o stwierdzenie, że to wkład w rozwój człowieczeństwa. Tak przecież należy widzieć opisywane  przecenne badania Pani Dr Natalii Zimniewicz wskazujące, że światem rządzi spisek niewiernych (ang. infidels), a homoseksualistów można by wyleczyć.

Ja bym tu jeszcze wystąpił z inicjatywą od siebie, że punktacja ministerialna powinna zostać zmieniona w sposób następujący. Otóż uważam, że punkty powinny iść za człowiekiem, a nie za publikacją. Bo przecież to człowiek pisze, a nie żadne czasopismo – proste jak budowa cepa. I co my tu się będziemy obcyndalać, człowiek to brzmi dumnie (jak jeden Rusek ponoć powiedział) i trza docenić właśnie człowieka.

A zatem minister powinien ustalić, ile punktów dostają artykuły poszczególnych uczonych. Zawsze. Nie, że gdzieś opublikowane. Jak publikuje człowiek wielki, to to i tak jest wielkie. I niech se gupie Nejczer włosy wyrywa nawet spod pachy, że taki wybitny człowiek nie chce u nich, ale woli w ważnym polskim mieście, Pcimiu.

Proponowałbym też  nazwać je punktami kręgosłupowymi – w sensie za kręgosłup moralny. Ile masz kaemów, byśmy pytali, przy okazji przywyczajając ludzi do tego, że takiego kaema mogą kiedyś do ręki dodać (dwa w jednym).  

Np. badaczka  od ultracennych badań spisku, bez kozery 350 (to jest max). Naczelny Pedagog Kraju – może 170, ale jak zacznie znowu wychwalać, bo ostatnio mu się coś omksło. A psychologowie – po 30 jak leci (takiemu jednemu psychologowi to i 5 to za dużo, ale niech ma, znaj dobre serce).

Dodałbym jeszcze, że w związku z tym, że zapodałem ten cenny pomysł jako pierwszy tutaj, chciałbym  dla siebie wnioskować o dwie stówy.

PS. jako bonus inicjatywny, dodałbym, że można by też zrobić punkty odwrotne, ci kręgosłupowo najlepsi dostali by 1, a ten najgorszy psycholog (ten drugi, co nawet nie pamiętam, co on jest też) 666!

 

Zrzućmy się na młotek

Oto list, który wysłał rektor Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie do dyrektorów instytutów.

 w związku z przeprowadzanym w Uczelni programem naprawczym, którego celem jest uzyskanie równowagi finansowej, zaakceptowanym przez Ministerstwo Edukacji i Nauki (nr decyzji DBF.WFSN.6701.117.2020.HŻ.1), uprzejmie informuję, że wszelkie umowy nauczycieli akademickich kończące się 30.09.2021 roku, w jednostkach, które posiadają ujemny wynik finansowy, nie będą przedłużane. 

Właściwie to chciałem zostawić bez komentarza. Ale to jednak nie oddałoby dobrze tego, co ja o tym myślę. Otóż chciałbym zafundować Magnificencji pedagogicznej porządny, może nawet dizajnerski, młotek. Zachęciłbym również do tego, żeby się tym młotkiem tak porządnie walnął (tu chciałem użyć innego słowa, ale gdy dostaję pełne oburzenia listy za słowo 'dupa’, to za to słowo, którego chciałem użyć mogła by mnie spotkać anatema w bulli papieskiej).

 

PS. Doskonale rozumiem konieczność równowagi finansowej (czymkolwiek ona jest). Jednak to, co proponuje Magnificencja krakowska, jest tak głupie, że nawet dentyści nie pomogą na wywołany ból zęba. UP ma okazję, żeby przeglądnąć kadry. Tak, to może być bolesne, nawet bardzo. Ale powiedzenie pracownikom, że cokolwiek by robili, jakkolwiek by się starali, i tak nie zostaną zatrudnieni, bo ich jednostka (być może od lat) jest deficytowa, wyszło poza granice zbioru rzeczy głupich i stworzyło swój własny zbiór.

Mam nadzieję, że nazwisko Magnificencji przejdzie do historii i minstrele będą o prof.dr.hab.Piotrze Borku śpiewać. A gawiedź wszelaka będzie pękać ze śmiechu.