24 lata

Przedwczoraj chyba koleżanka (adiunkt) zwróciła mi uwagę na pomyślnie zakończone postępowanie habilitacyjne z historii, w którym habilitantka skończyła studia w 1980 r., co, jak się okazało, było przed narodzinami koleżanki doktor. Pewnego smaczku mojej rozmowy nadało to, że koleżanka będzie się habilitować w ciągu najbliższych, ma nadzieję, 2 lat. I w ten sposób doszedłem do problemu, który parę razy pojawił się w dyskusjach na tym blogu – problem wieku habilitanta. Czy rzeczywiście jest sens, żeby habilitowała się osoba, powiedzmy, koło 60-tki, a zatem na kilka lat przed emeryturą. Na pierwszy rzut oka można by powiedzieć – no ale po co, do grobu tego nie weźmie itd itd.

 

Mam inne zdanie. Myślę, że habilitacja powinna być 'ślepa’ pod każdym wzzględem z wyjątkiem dorobku naukowego. Nie mnie i nikomu innemu oceniać trajektorii życiowych habilitanta, wyborów życiowych, kariery itd. Habilitant ma spełniać kryteria ustawowe i nic więcej.

 

Jest jednak dodatkowy problem, który się pojawia w wypadku osób habilitujących się w wieku, powiedzmy, przedemerytalnym. Czy pod uwagę należy brać jedynie jakość i ilość dorobku, czy należy również brać pod uwagę w ocenie 'intensywność’ dorobku? Bez wątpienia 5 świetnych artykułów w ciągu, powiedzmy, 5 lat, to zupełnie inny dorobek niż te same 5 artykułów w ciągu 25 lat. Powstaje więc pytanie: czy ten drugi dorobek spełnia kryteria habilitacyjne w ten sposób co ten pierwszy? Według mnie nie. Ten drugi dorobek jest 'gorszy’.

 

Nie chcę się wypowiadać na temat tego, czy habilitant, który spełnia kryteria habilitacyjne po 25 latach pracy naukowej (we wspomnianym wcześniej postępowaniu habilitantka potrzebowała 24 lata na habilitację!!) powinien dostać habilitację czy nie. Jednak w omawianym postępowaniu recenzenci nie zająknęli się nawet chyba na ten temat (recenzje czytałem bardzo pobieżnie). Dla mnie to problem, podobnie jak problemem są dla mnie doktoraty robione przez kilkanaście lat (nie trzeba długo szukać, by znaleźć takich habilitantów), podobnie jak i habilitacje, które się uzyskuje po, tak tak, kilkudziesięciu latach.

 

Czy coś z tym trzeba zrobić? Pewnie nie – nowa ustawa wymusza intensywność pracy. Lepiej rozumiem, dlaczego.