W habilitacjach z nauk ekonomicznych, wydawało mi się, widziałem już wszystko. A tu nagle przychodzi poczta z tym oto autoreferatem. Postępowanie jak postępowanie, nie mam zdania na temat tego, co habilitant miał do powiedzenia na temat Indii, zaskoczył mnie jednak przedstawiony dorobek.
Otóż nawet naukach ekonomicznych pubikacja w postaci 'wydruku komputerowego’ to pewna nowość (s. 14). Pomyślałem sobie, że w komputerze mam kilkadziesiąt takich publikacji – starczy kupić tusz do drukarki i drukować. W kolorze! Ale, ale, powiecie, wcale to nie jest to takie proste, bo wydruk to doktorat! No ale ja za cholerę nie rozumiem, co on robi w artykułach! Licząca 330 stron rozprawa doktorska to najprawdopodobniej nadłuższy artykuł w historii artykułów! I za to habilitantowi należą się gratulacje!
Już mniejsze gratulacje należą się za element 5.1.5 dorobku. To stypendium, które, z żalem konstatuję, nie zostało habilitantowi przyznane. Nie jestem w związku z tym pewien, czy on pojechał do tych Indii w 2011 roku, czy nie. Od razu mówię, że ja w tym roku nie pojechałem np. do Indonezji, Nowej Zelandii oraz na Kamczatkę. A to tylko te miejsca, gdzie bym chciał pojechać!
To jednak nie koniec. Odnoszę wrażenie, że habilitant redefiniuje pojęcie dorobku habilitacyjnego w tabelce 8.1. Nie jestem bowiem przekonany, czy wycieczki krajoznawczo-turystyczne ze studentami, to na pewno osiągnięcie. Przyznam też szczerze z kolei, że organizacja dni indyjskich, japońskich, chińskich oraz koreańskich pozbawiła mnie już pytań o dorobek, ale pozostawiła z pewnym niedosytem geograficznym.
Z autoreferatu dowiedziałem się również, że Katedra Mikroekonomii Uniwersytetu Szczecińskiego wydaje, może nie od razu książki, ale z pewnością wydawnictwa zwarte. I to mnie ubogaciło.