Krótko nie na temat habiitacji. Mój ulubiony pedagog skomentował ogłoszone właśnie wyniki parametryzacji. W ostatnim wpisie autor bloga zinterpretował kategorie przyznawane przez ministerstwo. I tak, uczelnie, które dostały A+, nasz pedagog nazywa najbardziej prestiżowymi i elitarnymi. Ci są najlepsi. Bardzo dobrzy są ci z A, dobrzy ci z B. Co więcej, twierdzi profesor, wiele z tych jednostek było blisko A (a może nawet uczelnia profesora wśród nich była!). I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie komentarz na temat jednostek dostatecznych – tych z C. To one powinny zintensyfikować swe badania. I tak patrzę sobie na te wydziały czy uczelnie z oceną B, minusy w ocenach ścielą się gęsto i najwyraźniej nie dostrzegam tego wszystkiego dobrego, co widzi swymi przenikliwymi oczyma jednoosobowa elita polskiej pedagogiki.
Do tej pory myślałem o B jako o ogonie (polskiej) nauki, C na ogonie się już nie mieściło. Postaram się, ale chyba mi się nie uda myśleć o tej masie jako przedstawicielach jakości….