Dawno nie dostałem listu pełnego trzęsącej się agresji (tak przynajmniej ja go odczytuję). Listu nie zacytuję z chyba oczywistych względów. Zacytuję jednak prawie całą odpowiedź na niego. Z pewną dumą przyznam, że cytowana wersja tego listu jest bardzo różna od tej, którą napisałem na początku….
Dziękuję za podzielenie się ze mną swoimi opiniami. Przyjmuję do wiadomości, że mój ostatni post (a może i nie tylko on) miał poziom rynsztokowy. Myślę, że nie zmienię Pańskiego zdania. Wszak słowo 'pieprzenie’ stoi jak latarnia morska. Muszę jednak powiedzieć, że bardzo wątpię, by ktoś 'w rynsztoku’ go używał. Ba, powiedziałbym, że jeśli idzie o uzus, to sądzę, że jest to słowo ze sfer, w których również szanowny Pan się porusza. Tym samym dochodzimy do ciekawego problemu, gdzie jest rynsztok i kto w nim jest. Ale zostawmy filozofie….
Co do rodziny tradycyjnej, gdyby zadał sobie Pan odrobinę trudu i sam zaglądnął do owych podręczników, dowiedziałby się Pan, że to, co dzisiaj uznawane jest za tradycyjną rodzinę, niczym takim nie jest. Wyrażenie to to (w najlepszym razie) zabieg erystyczny. Pozwoli więc Pan, że poproszę o niepouczanie mnie z poziomu osoby, która sama tychże pouczeń nie stosuje.
Nie wiem, czego 'wymaga się’ od osoby takiej jak ja. Nie jestem jednak w stanie zejść blogiem na poziom, który by przebił dyskryminację całych grup społecznych na wykładzie. Dodam prawie mimochodem, że w rzeczywistości ja się wcale nie wypowiadam na 'każdy temat’. Ja się nieustannie wypowiadam na jeden temat. Proszę mi więc nie zarzucać braku pokory, a jeśli już ma Pan ochotę to zrobić, proszę to robić uczciwie. I nie obrażać mojej inteligencji tanim przekłamaniem.
Pozwolę sobie jeszcze zauważyć, że bardzo mi się nie podoba wyższość, z jaką Pan pisze. Niech Pan sobie daruje odniesienia do plebejuszy i ich języka. Ja wolę ów „plebejski język” niż zawoalowaną agresję samowyznaczającego się moralisty broniącą tego, czego obronić się w cywilizacji nie da. Ale to moje preferencje i jestem pewien, że Pan ich nie podziela, pluszcząc się radośnie na w swych olimpijskich ąściach i innych arcydziełach językowych z firmamentu niebieskiego zaczerpniętych.
Ponawiam podziękowania za list i za zaglądanie na bloga. Przypominam Panu przy okazji, że (na szczęście) mój ostatni post może być również ostatnim, jaki Pan w życiu przeczyta. Proszę się nie kalać moimi wulgaryzmami, plebejstwem, moralną degrengoladą i mariańską wręcz niższością wobec Pana.
Jeśli ktoś chciałby mi pozarzucać plebejskość i rynsztokowość, to bardzo proszę. Bez krępacji.