Krótka refleksja na temat dyskusji prowadzonych tutaj. Niejednokrotnie dyskutujący korzystają z argumentu o 'warunkach’ polskich. Polska nauka jawi się jako szczególna, stosują się wobec niej szczególne zasady, nie można przykładać wobec niej miary, którą stosowalibyśmy 'w nauce’, takiej nieprzymiotnikowej. Wersją tego argumentu jest argument o dziwnych polskich profesorach, którzy odstają (zazwyczaj negatywnie) od swych zachodnich kolegów.
Zawsze mnie martwią takie argumenty. Z dwóch powodów, po pierwsze, wydaje mi się, że uprawiam naukę, a nie naukę polską. Wyniki moich badań są publikowane 'na świecie’, nie chcę i nie oczekują szczególnej dyspensy za polskie nazwisko. Po drugie, wydaje mi się, że powinniśmy dążyć do tego, żeby w Polsce uprawiało się naukę, a nie nakę polską, a profesorowie żeby byli podobni do tych z reszty świata. Argumentem raczej powinno być to, że w Polsce jest jakoś, więc tym bardziej powinniśmy dostosować się do tego jak działa nauka na świecie.