W komentarzu pod niedawnym wpisem nasz ulubiony Pedagog pisze:
To, o czym pisze anonimowy, jest absurdem, który wynika z niewiedzy albo złej woli. Nie ma proceduralnie takiej możliwości, żeby członek CK był recenzentem w postępowaniu habilitacyjnym, a jak habilitant się odwoła z powodu porażki, to sam rozpatruje jego odwołanie. Chyba anonimowy pisze o Białorusi albo o niektórych Polakach , którzy habilitują się na Słowacji. Tam są takie kwiatki, że tatuś dr hab. jest recenzentem synka doktora.
Ciekawi mnie, jak problem jest rozwiązywany. Jako że członkowie CK wręcz nagminnie recenzują habilitacje, CK musi mieć jakąś procedurę wykluczającą recenzentów z obrad nad odwołaniem. Wychodzą z sali? Nie mają prawa głosowania? Nie dyskutują sprawy z kolegami.
Czy nie lepiej i uczciwiej byłoby przyjąć, że członkowie CK nie mogą być recenzentami? Przecież to oczywisty konflikt interesów w wypadku odwołań, a i potencjalny wpływ na komisję takiego członka musi być ogromny.