Moje pytanie o średnią wartość h w dyscyplinie dostało odpór w postaci linii kwantylowych. Chciałem po ludzku, dostałem po głowie statystyką. Pfg ma najprawdopodobniej rację, jednak nie zmienia to faktu, że pytanie o to, jak oceniać dorobek, pozostaje.
Otóż chciałbym, żeby subiektywny recenzent oceniał mnie racjonalnie. A zatem musi mieć recenzent, po pierwsze, wiedzę na temat tego, co się dzieje w dyscyplinie, na temat jej standardów. Po drugie ocena musi być wykonalna. I tu kłania się bibliometria. Choć mam jakieś wyobrażenie, nie wiem, jak w dyscyplinie wyglądają progi, o których mówi pfg. Co więcej, rozrzut w wartościach h, który pokazuje kramka, wskazuje, że sprawy mogą być bardziej skomplikowane niż osiągnięcie progu. Wreszcie, recenzenci nie mają danych na temat tego, jak się rozkładają wartości h. Na jakiej podstawie mają zatem mnie oceniać? Co zatem zrobiłbym jako recenzent? Unikałbym wypowiadania się na temat. Dokładnie tak, jak zrobili to chyba wszyscy recenzenci, których recenzje przeczytałem. Pocieszające to jest o tyle, że może po prostu nie chcą stosować recenzenckiego widzimisię tam, gdzie go stosować nie wypada.
Pozostaje jeszcze oczywiście kwestia mojego h. Wydaje mi się, że jest niezłe. Będę trzymał kciuki, żeby tak je również zmierzył mój recenzent.