Mój korespondent zwraca uwagę na postepowanie z matematyki. Podnosi przy tym wielokrotnie omawianą już kwestię, czy recenzent powinien recenzować publikacje czy oceniać dorobek habilitanta, który przez recenzje juz przeszedł. W omawianym postępowaniu mamy znów dwie recenzje pozytywne, jedną negatywną, w której recenzent znajduje błędy w, jak twierdzi autor listu, dobrych publikacjach habilitanta.
Problem z tym postępowaniem jest dwojaki. Pierwszy, jak wskazałem, to kwestia tego, co ocenia recenzent. Wielokrotnie prowadzone były tu i na forum dyskusje, w których jedni twierdzą, że skoro habilitant przeszedł przez międzynarodwe sito recenzyjne, polska habilitacja nie jest od tego, żeby być ultramiędzynardowym procesem recenzyjnym. Inni mówią, że skoro jest błąd, to nieważne, gdzie jest publikacja. Błąd dyskwalifikuje habilitanta. Mnie jest bliżej do tej pierwszej argumentacji, ale nie jestem matematykiem.
Drugi problem, to recenzenci. Czy ci pozytywni nie widzieli błędu? Jeśli tak, to odwalili fuszerkę. Ale co jeśli widzieli? Czyżby nie uznali go za dyskwalifikujący? I wraca po raz kolejny kwestia rzetelności recenzji, ale też ta sprawa powyższa: „co ocenia recenzent?”. O tym z kolei było już dużo, a będzie jeszcze więcej.
I jeszcze refleksja. Patrzę i patrzę, listy dostaję i głównie to cieszę się, że mnie już to wszystko nie dotyczy.
Zwracam się do czytelników z kolejnym apelem o listy w sprawach (około-)habilitacyjnych na adres habilitant2012@gazeta.pl.