Budowa cepa

W komentarzach pojawiła się wymiana na temat tego, czym powinna być habilitacja. Podejrzwam, że nie ma prostej odpoweidzi i dla humanistów habilitacja będzie (nieco) czym innym niż dla ściślaków, a dla nich czym innym niż dla inżynierów. Jednak postanowiłem dorzucić swoje trzy grosze.

 

Jak już wielokrotnie pisałem, habilitacja powinna być oceną dorobku. Ten dorobek to nie tylko dorobek publikacyjny, to również dorobek grantowy, wdrożeniowy, wspólpracowy, kliniczny czy jeszcze w inny sposób wpływający na życie społeczne (prawnik piszący ustawę czy stopujący ją to ktoś, kto ma znaczny dorobek). Całość tego dorobku powinna dawać habilitację, chociaż w różnych dyscyplinach, a lepiej w różnych specjalnościach, poszczególne elementy będą oczywiście oceniane w różny sposób.Od tego są recenzenci, żeby wiedzieć, jak to oceniać.

 

Nie powinno być żadnego znacznego wpływu, żadnego osiągnięcia, tylko portfolio tego, co zrobił habilitant. Ale moim zdaniem nie powinna być też oceniana zdolność pracy w zespole, ani wkładu do zespołu, ani żadne inne zdolności menadżerskie. Moim zdaniem, one należą do innego porządku oceny – do oceny pracownika, która jest inna i powinna zostać inna.

 

Proste? Proste jak budowa cepa. Żaden autoreferat, żaden wniosek, żadna przynależność dyscyplinarna. Oto habiltacja. Oto też wejście do nauki międzynarodowej. Bo taką habilitację mogą oceniać wszyscy na świecie.  Stanie się? Nigdy. Jak tu przecież powiedzieć pedagogom, że nie będą już mieli kontroli nad logopedami. I nie będzie można pisać płomiennych wpisów na temat tego, czy pedagogika jest nauką społeczną czy humanistyczną, czy może ogólnogalaktyczną. No i jak tu powiedzieć ministrowi, że nie będzie fajką przesuwać dyscyplin między dziedzinami, a wszystkim, ze może polscy recenzenci habilitacyjni nie są mądrzejsi od wszystkich innych recenzentów świata?