Dzisiaj o niepowodzeniach. Wpis jest inspirowany po pierwsze chyba tutaj przywoływanym już tzw. CV o failures, po drugie ostatnim wpisem prof. Galasińskiego, który pisze o swoich porażkach. Wpis nie zawiera szczegółów, jednak pokazuje wpływ akademickich porażek na życie, nie tylko zawodowe, badacza.
Ja z kolei chciałbym napisać o czym innym. Mnie nikt nigdy nie powiedział o tym, że mój zawód to będzie wielki ciąg porażek, od odrzuconych artykułów, przez odrzucone wnioski grantowe, do wielu innych rzeczy, o których zresztą pisze cytowany bloger. I jak nie rozmawialiśmy, tak nie rozmawiamy o porażkach, nie przygotowując naszych doktorantów do życia we frustracji.
Wydaje mi się zresztą, że to nie jest tylko dzisiejszy problem. Jakiś czas temu pisałem o tym, że byłem przekonany, że wszystkim moim profesorom zawsze się wszystko udawało. Co więcej, profesorów przyznających się do jakiejkolwiek porażki czy niewiedzy, mógłbym policzyć na palcach jednej ręki. Mówiąc szczerze, sam nie jestem przekonany, czy na obecnyn etapie mojej kariery potrafiłbym mówić wprost o swoich porażkach. Czeka mnie przecież jeszcze wniosek profesorski za jakiś czas.
Uczciwa rozmowa nie zmieniłaby liczby porażek, których doznałem, ale pomogłaby mi zrozumieć, że one są normalną częścią życia akademickiego. Czy powinniśmy prowadzić takiego rozmowy? Nie wiem. Wiem jednak, że porażka jest ciągłym elementem życia akademickiego. Wydaje mi się, że nie należy o niej milczeć.