Najwyższa Izba Kontroli opublikowała raport z działalności Centralnej Komisji. Mnie zastanowił jeden z fragmentów:
Niemniej jednocześnie NIK wskazuje także, że Centralna Komisja nie zapewniła przejrzystości procesu nadawania stopni naukowych. Procedury wyłaniania członków komisji habilitacyjnych nie zostały przez Komisję doprecyzowane. Komisja nie prowadzi też wykazu osób, spośród których wybierani byliby recenzenci w postępowaniach habilitacyjnych, co stanowi naruszenie ustawy o stopniach naukowych i tytule naukowym.
Zastanawiam się zatem, jak według NIK, miałyby wyglądać 'procedury wyłaniania członków komisji habilitacyjnych’. Kto i co miałby robić, żeby było przejrzyście. Moim zdaniem, każdy wybór członka komisji oparty jest (a przynajmniej powinien być) o znajomość dyscypliny i osąd, czyje kompetencje będą najbardziej stosowne w danym postępowaniu. Oczywiście, CK niejednokrotnie popełnia gafy i potrafię wskazać niejedno postępowanie, w którym recenzenci mieli niewielke pojęcie o tym, co robi habilitant. Jednak takie błędy nie mają nic wspólnego z przejrzystością wyboru. Innymi słowy, niekompetentnego recenzenta można wybrać całkiem przejrzyście.
Z tego, co piszę nie wynika jednak, że problemu nie w ogóle ma. Wielokrotnie pisaliśmy tutaj o grupie profesorów z nauk ekonomicznych, którzy trzęsą rynkiem habilitacji w dziedzinie. Omawiany często diament nauki polskiej praktycznie stworzył swoją specjalność. Tyle że przejrzystość wyboru wcale nie zapewni tego, że ci ludzie nadal nie będą rządzili swoimi dyscyplinami. Do tego dochodzą jeszcze syutacje, z którymi spotkałem się już kilkukrotnie. Otóż gdy kandydatami na członka komisji jest mężczyzna i kobieta, wybierany jest on, bo przecież „ma rodzinę na utrzymaniu”, A jak przy okazji wiadomo, kobiety pracują dla rozrywki. Trud polowania na zwierzynę łowną spada na macho-profesora z maczugą, włócznią i toporem. I staram się nie wyobrażać sobie kilku znajomych profesorów z takim rynsztunkiem, bo trzęsę się śmiechu.