Właśnie dostałem maila w sprawie dyscyplinowania procesu recenzji. Autor maila pisze o uczelni, która obniża honorarium sekretarzowi komisji habilitacyjnej w wypadku, gdy postępowanie się przedłuża poza wyznaczone ramy czasowe. Kary finansowe są najprawdopodobniej jedynym sposobem na wymuszanie punktualności postępowań habilitacyjnych. Wolałbym jednak dostawać po kieszeni za coś, co ja sam zawalę.
Sekretarzami KH są, przynajmniej gdy rozglnąłem się wokoło, raczej młodsi stażem doktorzy habilitowani, recenzentami bywają często zasłużeni, zasiadający i dostojni profesorowie. Mówiąc wprost, sekretarz komisji może im co najwyżej nagwizdać, a ewentualnie może ich pięknie poprosić. Jako że jednak Państwu Profesorom za opóźnienie nie grozi żadna kara finansowa, ich zainteresowanie terminowością sprowadza się do tego, czy lubią sekretarza komisji czy nie. Jak zwykle wygrywają układy, układziki, znajomości. Sekretarze komisji, których znaczna część nie chce skończyć kariery na habilitacji, będzie arcyostrożna w nagabywaniu profesorów, od których ich kariera już niedługo może zależeć. No i kończy się całe to dyscyplinowanie.
Niby nie rozumiem, dlaczego nie można wprowadzić taryfikatora dla recenzentów, który wskazywałby, że opoźnienie o jakiś czas automatycznie skutkuje obcięciem honorarium o ileś tam procent. Jednak tak naprawdę rozumiem doskonale. Przecież nie można niczego kazać księciu, nie można oczekiwać zachowań profesjonalnych osobie, która została namaszczona. To tak jakby oczekiwać od króla, by zachował się jak przystało na profesję królewską. Nonsens! Lepiej więc ukarać młodego, bo młody nie będzie się rzucać.