Daleko od szosy

Oto ciekawa recenzja w postępowaniu z socjologii. Zwrócił moją uwagę szczególnie fragment na stronie 3, w którym recenzent zauważa, że habilitantka nie publikuje w czasopismach nawet o zakresie ogólnopolskim, ale nie uważa tego za problem. Pisze on:

 

Uważam, że praca badacza  – empriryka w mniejszym ośrodku naukowym niejako skazuje go na publikowanie w wydawnictwach o węższym zakresie.

 

Z kolei w uzasadnieniu uzasadnieniu decyzji o nienadaniu stopnia czytamy, że recenzent:

 

kieruje się swoim długoletnim doświadczeniem profesorskim i nie zważa na różnego rodzaju wskaźniki tylko stara się ocenić, czy dana rzecz jest mądra oraz czy zasługuje na pozytywną oceną.

 

Dalej czytamy, że przyczynkarstwo publikacji habilitantki wynika z tego, ze pracuje w lokalnym ośrodku.

 

No i mamy piękny obraz jednej strony sporu o recenzje. Nieważne, gdzie publikujesz, nieważne, czy ktoś cię czyta, ważne, czy to jest mądre. Definicja mądrego – prawdopodobnie widzimisię recenzenta. Oczywiście, ważne jest jeszcze to, gdzie habilitant pracuje. A tym, którzy mają pod górkę zawsze można pomóc.

 

Omawiana recenzja ma dość luźny związek z rzeczywistością. Oczywiście wielu badaczy z małych, lokalnych ośrodków nie tylko publikuje poza swym ośrodkiem, ale publikuje 'na świecie’. Stwierdzenia o lokalnych problemach, omawiane zresztą nie raz i tu , i na forum, również nie mają usprawiedliwenia w rzeczywistości. Odnoszę zresztą wrażenie, że recenzent nie za bardzo interesuje się polskimi naukami społecznymi – a mógłby zaglądnąć choćby do habilitacji na stronach CK. Większym problemem jest jednak usprawiedliwianie bylejakości. Recenzja rysuje naukę, w której nie trzeba wykonać choćby małego wysiłku, żeby opublikować poza powiatem.

 

Jednak to, co mnie najbardziej uderza, to recenzent, który uważa, że jego osąd jest ostatecznym kryterium oceny. Jak recenzent uzna, że mądre, to super, a jak uzna, że nie, habilitant ma przewalone. Ten „solipsyzm recenzyjny” jest tyleż niepoważny, co niebezpieczny, bo wymaga pisania 'pod recenzenta’.O gustach się nie dyskutuje, ale chyba nie w socjologii, gdzie to właśnie recenzenckie gusta mogą zdecydować o habilitacji.

 

Czy poruszać problem, że nie każde 'mądre’ zasługuje na habilitacje? Chyba nie ma większego sensu. O błędnym kole wynikającym z kryterium 'zasługuje na pozytywna ocenę’ pisać mi się już nie chce.