Dojrzałość naukowa

Na forum ciekawy wątek na temat habilitacji 3 lata po studiach. Wybitny medyk, pisze wybitne rzeczy, habilitacja, jak zauważył w dyskusji trzy.14, należy się jak psu buda. A ja, może jednak się starzeję, nie jestem taki pewny. i choć nie zamierzam prowadzić dyskursu filozoficznego na temat natury habilitacji, wydaje mi się, że habilitacja nie powinna być tylko oceną publikacji, mniej czy bardziej mechaniczną. Nawet jeśli podparte są jednym grantem.

 

Zadałem sobie bowiem pytanie, czy chciałbym, by mój doktorat promował 27(28?)-latek. Moja odpowiedź była prosta. Nie! Nie uważam, by osoba, która jeszcze 3 lata temu była studentem, nabrała obycia i doświadczenia do tego, bym powierzył jej swój los naukowy. Nawet bowiem geniusz naukowy (nie mam najmniejszego zamiaru kwestionować skali osiągnięć, choć zazdrość mnie zżera) nie zastępuje, moim zdaniem, tego, co daje nam doświadczenie pracy naukowej. A na to trzeba chociaż trochę czasu.

 

Natychmiast rodzi się pytanie, czy należy wprowadzić jakiś okres karencji między studiami a habilitacją. I nie, nie uważam tak. Uważam jednak, zachowując proporcje, że tak jak dzieci nie powinny mieć dzieci, dzieci nie powinny być profesorami. Z całym jak najbardziej należnym szacunkiem dla genialnego medyka.

 

Pisząc to, zdaję sobie sprawę z problemów. Ocena takiego doświadczenia jest bardzo trudna, a wprowadzenie jej do polskiej nauki zakończyłoby się katastrofą. To jednak nie znaczy, że myślenie o kimś w takich kategoriach nie ma sensu. Swoją drogą ciekawy jestem, czy zaglądający tutaj ludzie pracujący 'na Zachodzie’ wyobrażają sobie, powiedzmy, Associate Professora czy Readera 3 lata po studiach.