Dreszcze złowieszcze….

Usłyszałem dzisiaj, że jestem zbyt pewny siebie, agorancki, że mam wyrobione zdanie. A na dodatek nie składam samokrytyki, nie przepraszam, że żyję, a co najgorsze, nie podkreślam słabych stron tego, co robię. Czy ja w ogóle na pewno zdaję sobie sprawę z tego, co robię? Tak mnie nagle walnęło, nieoczekiwanie. Wszystko z życzliwością i serdecznością, rzecz jasna. Taki jakiś dreszcz mnie przeszedł. Spojrzałem do góry i  jakieś czarne chmury majaczą się na horyzoncie.

I właściwie, to bym poleciał wszystkich przeprosić, ale nie wiem, do kogo pójść. Może na piśmie trzeba było? A może w autoreferacie podkreślić, że ja nie zasługuję tak naprawdę. Ja wszystkich serdecznie przepraszam. Zgłaszam się do samokrytyki, posypię sobie głowę popiołem. Jestem w pełni świadomy wszystkich swoich błędów i wypaczeń.

 

Przyznaję się do wszystkiego.