Oto na Uniwersytecie Ekonomicznym we Wrocławiu trwa postępowanie dra Leszka Czarneckiego, jak sądzę, najbogatszego habilitanta w historii habilitacji. Przez jakiś czas zastanawiałem się, jak napisać o tym postępowaniu (dostałem maila w tej sprawie) – jestem mały habilitowany żuczek i piszę ten post trzęsącymi się rękami.
Po długim namyśle uznałem jednak, że napisać warto. A to dlatego, że dla mnie jest to przede wszystkim habilitacja kojąca. Okazuje się bowiem, że habilitacja ma jednak wartość nawet dla człowieka, który bez żadnych wątpliwości osiągnął niesamowity sukces. Sukces, o którym ja nawet nie mógłbym marzyć. Ba, ja nawet nie mam marzeń na temat marzeń na temat takiego sukcesu. I dlatego mi osobiście ego się podnosi, gdy wiem, że dr. Czarneckiemu zależy na wejściu do klubu, w którym ja już jestem.
Habilitacja dr. Czarneckiego pokazuje, że stopień jest pożądany i ja się z tego bardzo cieszę. I z całą powagą życzę habilitantowi sukcesu awansowego. Szczególnie nauki ekonomiczne powinny doceniać sukces w tzw. 'prawdziwym świecie’, szczególnie gdy habilitant gościnnie wykładał na Oksfordzie i Harvardzie. A jeśli by się habilitantowi udało kiedyś napomknąć o nauce polskiej i o tym, że habilitacja to nie tylko polska błazenada, to nauka polska wygra podwójnie!
PS. Z oczywistych względów będę pilnie monitorował komentarze na temat tej habilitacji. Bardzo proszę o umiar.