Habilitacja – procedura

Od jakiegś czasu zastanawiam się nad procedurą, według której mógłbym się habilitować. Jeszcze przez jakiś czas dostępna mi jest bowiem stara procedura. Z kolokwium habilitacyjnym. Ma ona  zalety. Główną zaletą jest to, że wszyscy wiedzą, co robią. Kolokwia organizowane są od dziesięcioleci, a co drugi profesor ma schemat recenzji w głowie, dużo bardziej niż schemat listy zakupów.  Co więcej, ja dość dobrze wypadam w sytuacjach mówienia publicznego, więc, potencjalnie, kolokwium nie powinno być mi straszne. Ba! Mogłoby być okazją, by dobrze wypaść.

 

Jednak ja się owego kolokwium boję. Osobę, która miło wspomina kolokwium, spotkałem jedną. Ludzie, którzy przez nie przeszli, twierdzą zazwyczaj, że to było w najlepszym wypadku bardzo stresujące i niekomfortowe, w najgorszym był to najgoszy dzień w życiu. I jest prawidłowość: ci pierwsi, dla których było to tylko stresujące, donoszą, że pytający krążyli wokół rozprawy, ci drudzy wskazują, że członkowie rady/komisji wychodzili znacznie poza rozprawę, mając straszną ochotę udowodnić habilitantowi, że jednak nie wie. Zazwyczaj udawało im się, a konstatowane to było głębokimi westchnieniami, oczyma wzniesionymi do nieba, tudzież kręceniem głowy.

 

Ja sie właśnie boję tego drugiego scenariusza. Przy interdyscyplinarnym dorobku, na dodatek możliwości, że mój dorobek jest 'za dobry’, scenariusz drugi wydaje mi się prawdopodobny.Może nie bardzo prawdopodobny, ale jednak ryzyko jest wedlug mnie za duże.

 

A mówiąc ogólniej. Kolokwium habilitacyjne wydaje mi się procedurą, która całkowicie zależy od dobrej woli uczestników. Członkowie Rady mogą mnie zapytać o cokolwiek im w duszy zagra, wiedząc doskonale, że nie znam odpowiedzi na pytanie. Bo oczywiście nie ma habiltanta, który jest w stanie odpowiedzieć na wszystkie pytania w swojej dyscyplinie (na tym zresztą polega idiotyzm kolokwium habilitacyjnego). Czy chcę liczyć na dobrą wolę członków rady? No jednak nie chcę.

 

Boję się kolokwium. Nie chcę się narażać na 'dobrą wolę’ po tym, gdy nie odpowiem na kolejne pytanie spoza specjalności, w której siedzę. Skoro już trzeba zrobić habilitację, to ja będę liczył na nową procedurę.

 

Zdaję sobie sprawy, że decyzja nie jest jednak do końca moja. Muszę ją skonsultować z ludżmi, u których konsultowałem dorobek. Mam jednak nadzieję, że zgodzą sie z moją argumentacją.