Mój znajomy jest na tyle blisko złożenia wniosku, że czas rozpocząć dyskusje na temat recenzentów. Rozmawialiśmy już kilkukrotnie o tym, kto powinien być recenzentem i co szepnąć do ucha jednemu czy drugiemu profesorowi na temat opcji, które są do zaakceptowania.
Po raz kolejny jestem więc świadkiem zakulisowych negocjacji w sprawie recenzentów. I oczywiście nie chodzi tu o ich specjalizację czy kompetencje. Negocjacje dotyczą jedynie, powiedzmy, 'profesjonalizmu’ recenzentów, ich otwartości czy sympatii. Niestety, ani znajomy, ani pomocni profesorowie nie wierzą w proces na tyle, by pozostawić sprawę swemu biegowi i na przykład zaufać radzie wydziału i jej wyborom. Grunt pod habilitację trzeba przygotować, niektórych profesorów do recenzji nie dopuścić, innych zasugerować.
Niestety, nie widzę w tym wszystkim nic złego. Uważam, że znajomy ma dorobek, który bez trudności powinien się zakończyć habilitacją. Uważam również, że recenzencka ocena dorobku nie musi się wcale przełozyć na sukces postępowania. No i trzeba przygotować grunt. Będę się przygotowywał temu postępowaniu z uwagą