Habilitant ludzkim głosem

Koniec grudnia to czas podsumowań. 2012 to był niezły rok. Był to rok bardzo pracowity, ale przede wszystkim to rok, w którym rozpocząłęm postępowanie habilitacyjne. Zbierałem się do niego jakiś czas i wreszcie zdecydowałem. Dzięki przygotowaniu do habilitacji, na wszystko było trochę mniej czasu, a i nerwów było więcej. Mam nadzieję, że warto było, a i że na zdrowie mi to wyjdzie. Jest to też rok, w którym bardzo dużo napisałem – niestety nie wszystko zakończyłem, ale mam nadzieję, że zakończę zaraz na początku nowego roku. Niestety, do końca roku spędzę jeszcze niejedną godzinę przed ekranem komputera, od czego miłym przerywnikiem będzie blogowanie.

 

Mam jednak pewną refleksję. Otóż mijający rok to również rok, w którym dostałem wzmocnienie mojego naukowego ego od nauki międzynarodowej (o którym tu nie napiszę ze względu na priorytet zachowania anonimowości). I stalo się coś ciekawego, bo w pewnym momencie habilitacja zeszła na drugi plan. Dużo ważniejsza była nauka międzynarodowa, takie niewymierne niby nic, a jednak znacznie ważniejsze. Habilitacja w tym kontekście stała się jedynie biurokratyczną procedurą, która ma oczywiście ogromne znaczenie, jednak to znaczenie, wydaje się, jedynie administracyjne. Zostanę przeszeregowany, dostanę nowy kontrakt….Naukowo nic sie nie zmieni. No niestety.