Oto postępowanie z nauk ekonomicznych w dyscyplinie ekonomia. Postępowanie zakończyło się niepowodzeniem, co konstatuję z żalem, składając habilitantowi wyrazy współczucia. Na szczęście jednak habilitant nie poddał się. Uderzony ciosem 7 grudnia 2017, już po 2 tygodniach, 21 grudnia, podniósł się z łoża boleści i rzutem na taśmę przed gotowaniem barszczu, bigosu oraz makówek, habilitant składa wniosek o wszczęcie zupełnie nowego postępowania habilitacyjnego. Tym razem jednak w dyscyplinie geodezji i kartografii. Choć na stronach Centralnej Komisji nie widać tego jeszcze, na stronie macierzystego wydziału habilitanta, widać już, że jego niezłomność zakończyła się powodzeniem. Habilitantowi nadano stopień. Ufff.
Na początku tego wpisu chciałem dokonać refleksji na temat tego, czy habilitant jest zawiedziony, że nie uzyskał stopnia w wymarzonej dyscyplinie ekonomii. Musiał wszak się przenieść do techników i habilitować się gdzie indziej. Ale po chwili postanowiłem zadać inne pytanie. Otóż zastanawiam się, gdzie jest granica elastyczności dyscyplinarnej.
Wielokrotnie pisałem już o tym, że z przymrużeniem oka traktuję rozważania recenzentów na temat przynależności dyscyplinarnej habilitantów. Wymóg określania się dyscyplinarnego uważam za przeciwużyteczny. Mam jednak też poczucie, że nie należy jednak robić sobie jaj. I przeskok z ekonomii do kartografii jest dla mnie przeskokiem o dziedzinę za daleko. Warto zwrócić uwagę, że udana habilitacja odbyła się również na podstawie publikacji w….Acta Physica Polonica A. Habilitantowi pozostało już publikować w Pamiętniku Literackim, żeby uzyskać odznakę Zucha Mądrali.
Nie chcę się wypowiadać na temat dorobku habilitanta. Jednak czy ktoś mógłby wytłumaczyć mi, o co tu chodzi? Czy rzeczywiście habilitant po prostu nie mieści się w sztywnych ramach dyscyplinarnych i mógłby się habilitować nawet z teologii? Czy może jednak mamy do czynienia z jajcarstwem habilitacyjnym?