Wczoraj przeczytałem dwa teksty o 'genderze’ i chyba mnie zepsuły do kości. Pierwszy to wpis na blogu mężczyzny, a drugi to artykuł kobiety, oba o sytuacji kobiet w nauce polskiej. Oba pokazują kobiety w cieniu, pierwszy jest o niedopuszczaniu kobiet do sceny intelektualnej, drugi o niedopuszczaniu ich do pracy. Bo nie ma w całej dyscyplinie kobiety, która mogłaby się wypowiedzieć, no i przecież p. Ziutek ma rodzinę, a zatem pierwszeństwo do etatu. Nawiasem mówiąc słyszałem o takich kryteriach w wyznaczaniu recenzentów habilitacyjnych. Trzeba dać Heniowi, bo ma rodzinę na utrzymaniu. Nikomu nie przychodzi do głowy, że Heniu wcale nie utrzymuje rodziny, bo żona Maryla też na 2 etatach, a Zosi dochód w domu jest tak samo ważny jak w rodzinie Henia.
Otóż wkurza mnie ta sytuacja i dlatego piszę o niej. Może jeśli również ja, mężczyzna (my, mężczyźni?) wypowiem się, to będzie się to bardziej liczyć. O ironio!