Gdy mówię, że coraz bardziej jestem rozczarowany dzisiejszą habilitacją i coraz bardziej przekonany, że jest czymś nieużytecznym, otwieram problem tego, co w zamian. Załóżmy, że znosimy dzisiaj habilitację, co ją zastąpi? Myśląc sobie o tym w wolnych chwilach, doszedłem do kilku zasad nowego systemu oceny. Systemu, podkreślam, który można by wprowadzić już, a nie w jakiejś nieokreślonej przyszłości.
1. Uważam, że powinien pozostać stopień naukowy związany z habilitacją, a zatem uważam, że jednostki naukowe nie są dzisiaj gotowe do tego, by przejąć na siebie całkowity ciężar takich postępowań.
2. Uważam, że nowy stopień nie powinien być związany z minimum kadrowym w jakimkolwiek wydaniu (minimum kadrowe, myślę, że takie pojęcie warto zachować) powinno być związane albo z oceną dorobku pracowników, albo z parametryzacją.
3. Uważam, że habilitacja powinna być jedynie oceną dorobku pracownika – a zatem habilitację powinien dostać ktoś, kto ma znaczny (duży, habilitacyjny czy t.p.) dorobek.
4. Uważam, że należy wprowadzić ściślejszą kontrolę procesu recenzyjnego, na przykład przez szkolenie potencjalnych recenzentów (każdy recenzent powinien przejść przez szkolenie w zakresie pisania recenzji habilitacyjnych). Co więcej, należy zrezygnować ze dyscyplinarnego 'przyporządkowania’ recenzentów – recenzować powinni ludzie, którzy są specjalistami w tematyce pracy, a nie dlatego, że są przyporządkowani dyscyplinarnie w taki czy inni sposób. Innymi, słowy, nie ma powodu, by recenzentem w habilitacji medycznej nie byli psycholog, socjolog, prawnik i ekonomista, jeśli tego wymaga tematyka prac habilitanta.
Tyle na razie. Niedługo więcej.