W komentarzach przewija się kwestia kontroli jakości. Już kiedyś o niej pisałem, postanowiłem jednak napisać szczegółowiej. Wyobrażam sobie to następująco.
Postępowania powinny być sprawdzane pod względem formalnym i merytorycznym.
1. Formalnie powinny być sprawdzane wszystkie postępowania i powinno się sprawdzać 'jakość’ dokumentów (np. czy zawierają wszystkie wymagane elementy), terminowość oraz zgodność ze wszelkimi innymi procedurami. Robiłby to urzędnik, więc nie stanowiłoby to wielkiego obciążenia.
2. Wszystkie oficjalne dyskusje na temat habilitacji (np. komisja, ale również fragment debaty na radzie wydziału) powinny być rutynowo nagrywane. Za 'jakość’ nagrania, a zatem na przykład za to, że zawiera zapis całości dyskusji powinien odpowiadać przewodniczący komisji oraz, na radzie wydziału, prowadzący ją. Nagrania powinny być deponowane w CK, razem z dokumentacją.
3. Wybrane postępowania powinny być sprawdzane merytorycznie. A zatem należy ocenić merytoryczną jakość dyskusji oraz recenzji. Co to znaczy? No na przykład, na ile oceniający posługują się kryteriami zawartymi w rozporządzeniu, na ile argumenty są rzeczowe (wskazywany tu argument 'ad pamięciam’ nie jest argumentem rzeczowym). Rozumiem oczywiście skomplikowanie i trudność takich ocen. Jednak przy odrobinie dobrej woli, to jest do przeprowadzenia.
4. Które postępowania powinny być oceniane 'urzędu’. Można by powiedzieć, że losuje się 5-10 postępowań rocznie, na dodatek automatycznie ocenia się wszystkie te postępowania, które zawierają sprzeczne recenzje.
5. Kto powinien to robić? To jest najtrudniejszy element układanki. Wcześniej napisałem, że mógłby to robić NCN, można by też wykorzystać do tego PAN, można by wykorzystać polskich uczonych za granicą (teoretycznie poza układem), podejrzewam, że są też inne sposoby.
Po co nam kontrola jakości? Z 2 powodów. Po pierwsze po to, żeby wzbudzić zaufanie do systemu. Nie znam nikogo, kto nie ma żadnych zastrzeżeń do procedury habilitacyjnej, kto by powiedział: jestem głęboko przekonany, że system działa, a moje recenzje z całą pewnością będą rzetelne. Po drugie, tzw. środowisko powinno dokonować refleksji nad swymi praktykami tak, by stawały się coraz lepsze, szczególnie że zastrzeżeń do nich jest co niemiara.
Czy taki system kontroli jest możliwy? Nie wiem, powiedziałbym, że istnieje szansa, że nie zostałby szybko skorumpowany układami, układzikami, wzajemnymi powiązaniami. Polak potrafi! Chcę też myśleć, że jest w Polsce wystarczająco dużo uczonych, którym zależy na dobrych i rzetelnych procedurach.
Zakończę jednak pesymistycznie: jestem głęboko przekonany, że jeszcze przez długi czas takiego systemu kontroli nie będzie. Profesorskie przekonanie, że z profesorskiej głowy spadnie profesorska korona, gdy się złe słowo powie na profesora, jest wystarczająco silne, żeby próby wprowadzenia takiego systemu skutecznie torpedować.