Nie odnosiłem się do tysiąca postępowań wspomnianego w omawianym wcześniej wpisie prof. Śliwerskiego, bo wydawała mi się ta liczba dość niewiarygodna. Ale skoro dyskusja idzie w tym kierunku, co więcej, dyskutanci wskazują, że liczba może być realistyczna, powiem parę słów od siebie.
Zacznijmy od tego, że na stronach CK w sekcji nauk humanistycznych wisi dobrze ponad setka postępowań (przyznam szczerze, że liczyłem gdzieś do połowy, dalej mi się nie chciało), w naukach społecznych niecała setka. Ogółem to trochę ponad 200 postępowań. Jako że każde postępowanie dostaje liczbę porządkową, niedawno zamieszczona habilitacja wskazuje, że wszystkich postępowań na stronach CK jest gdzieś koło 2300. Są to postępowania gdzieś od połowy 2011 roku. Prof. Śliwerski twierdzi, że w samym wrześniu wszczęto ponad tysiąc postępowań i to tylko w dwu dziedzinach nauki. Nie jest, co prawda, jasne, ile w nich habilitacji, a ile postępowań profesorskich, jednak i tak ta wrześniowa fala robi wrażenie. Można też zakładać, że kolejne tysiące postępowań wszczęto w pozostałych dziedzinach!
I teraz moje komentarze. Po pierwsze, jak to się dzieje, że tak słynny obrońca poziomu habilitacji, słowem wypalający wszelkie próby habilitowania się za południową granicą, nie alarmuje, nie krzyczy, nie woła, nie apeluje?! Wszak jeśli dane, które podaje, są prawdziwe, to to jest bez mała nawiększy przekręt w historii polskiej nauki! No przecież gołym okiem widać, że ludzie uciekają przed nową procedurą i boją się jej jak diabeł święconej wody. Gdzież tu obrona poziomu, standardu, uczciwości i nie wiem, czego jeszcze?! Do dzieła, Panie Profesorze, larum grają, chciałoby sie krzyknąć!
Po drugie (zastanawiałem się jakiś czas, czy to napisać), jest dla mnie coś niesmacznego w tym natłoku wrześniowym. Podejrzewam, że idzie tu głównie nie o to, by uniknąć trudniejszej procedury – nowa habilitacja, wbrew zapowiedziom, wcale nie wydaje się trudniejsza. Idzie raczej o to, by nie poddać się procedurze jawnej. Żeby nikt nie mógł publicznie ocenić, przeciągnąć przez zęby, chyba problemem nie jest pochwalenie. Przy okazji, skoro procedura niejawna, może się jakoś uda przepchnąć, upchnąć, załatwić. Bo w chęć, by świetnie wypaść na kolokwium, za bardzo nie wierzę.