Gdzie są granice recenzji? Czy wrogość, o której mowa w komentarzach do poprzedniego wpisu, dyskwalifikuje recenzje? Czy agresja dyskwalifikuje recenzje? Nie znam odpowiedzi na te pytania. Mogę tylko powiedzieć, jakie recenzje ja chciałbym dostać. Otóż dla mnie najważniejsza jest kompetencja recenzenta. Nie raz pisałem, że chciałbym recenzentów z pierwszej półki naukowej. Po drugie, chciałbym recenzji rzetelnej i uczciwej. A zatem chciałbym, żeby recenzent podszedł do tego, co robi, poważnie, żeby się nad recenzją napracował. Chciałbym też móc zrozumieć argumentację recenzenta. Chciałbym ją zaakceptować, ale to pewnie wyższa poprzeczka. Zrozumienie wywodu recententa mi wystarczy. Powiem inaczej, gdybym miał wybrać między lukrowaną recenzją kogoś, kogo nie szanuję (jasne, habilitacja to automatyczny szacunek….), a agresywną recenzją kogoś, kto jest dla mnie autorytetem, to wybieram tę drugą.
Oczywiście, nie chcę recenzji, która mnie wyzywa się od idiotów czy durniów. To oczywiste. Jednak przede wszystkim chcę recenzji kompetentnych, rzetelnych i uczciwych. Być może tak mówię, bo zakładam, że nie dostanę recenzji obraźliwych, czy bardzo ostrych, nie wiem. Jednak proszę mnie nie chronić przed ostrą krytyką – proszę mi zapewnić krytykę uczciwą. I tak, uczciwa krytyka może odnosić się do tego, co napiszę w autoreferacie, uczciwa krytyka może odnosić się do mnie jako naukowca (ale tylko jako naukowca). Jeśli takie stwierdzenia będą uzasadnione, trudno. Przeżyję.
Czy zatem martwię się kindersztubą recenzenta? Nie. Martwię się tym, czy będzie miał zdanie na temat tego, co robię.