Kontrola jakości od…. nie tej strony

Na forum początek dyskusji na temat propozycji MNiSW, by prezydent miał prawo pewnej kontroli jakości postępowań profesorskich. Jeśli dorobek został uzyskany z naruszeniem prawa czy 'dobrych obyczajów’, prezydent miałby prawo zwrócić takie postępowanie do CK. W dyskusji dwa stanowiska. Podwórkowy i dala.tata są przeciw. Zwracają uwagę na to, że dobre obyczaje są nieokreślone, a prezydent nie ma kompetencji do oceny. Pfg i fajnytoster argumentują, że to potencjalnie ostatnia deska ratunku przed nadaniem tytułu plagiatorom czy oszustom.

 

Wydaje mi się, że wszyscy panowie mają racje. Problem w tym, że to nie o to chodzi. Przecież to nie do prezydenta powinna należeć taka kontrola. Minister powinien wreszcie wprowadzić system pełnej kontroli jakości postępowań. Ja zacząłbym  od postępowań habilitacyjnych, bo one hulają na całego. Po chwili można by wprowadzić podobny system dla postępowań profesorskich. To, co proponuje minister, to stwierdzenie, że CK może zawalić, więc warto mieć mechanizm, by to naprawić. Czy nie lepiej mieć mechanizm zapobiegający takim zawaleniom? 

 

Po raz pierwszy jednak pojawia się idea, że profesorowie mogą się mylić. To pozytywny ruch. Niestety, jak zbyt często, według mnie ta kontrola jakości wprowadzana jest, powiedzmy, nie od tej strony, co warto.