Wziąłem udział w rozmowie, w której padło pytanie, jak napisać autoreferat. Już chciałem zacząć o wkładzie, niestreszczaniu, a tu wypowiedział się doświadczony w bojach habilitacyjnych profesor. Jego rada brzmiała następująco. Napisz autoreferat tak, żeby członek komisji zorientował się, co robisz, a recenzent mógł wkleić jego fragmenty do recenzji. Profesor dodał, że przecież członek komisji nie zapoznaje się z niczym, a recenzentowi nie chce się wymyślać recenzji, więc gotowiec ułatwi mu znacznie pracę (a przy okazji zapewni jego życzliwość).
Bolesna pragmatyczność wskazówki doskonale odzwierciedla realia polskiej habilitacji. Osiągnięcie i znaczny wkład to jedno, a rzeczywistość komisji i recenzentów to drugie. W procesie, w którym recenzent może napisać i powiedzieć każdą bzdurę, również ze wszystkiego się wycofać, gotowiec może być tym, co przeważy szalę na korzyść habilitanta.
Chyba nie chcę wierzyć w to, co napisałem.