Byłem zdecydowany wpisać przyjęty do druku artykuł do formularza dorobkowego, już chciałem uzasadniać na forum i na blogu, ale się zatrzymałem wpół oddechu. Koleżanka kramka przekonała mnie, ot, tak, po prostu.
Mówiąc krótko: sprawa najzwyczajniej śmierdzi. I nie ma tu co dyskutować o świecie, o sensowności żadnej. Trzeba sobie powiedzieć jasno: artykuł przyjęty do druku, ale bez DOI, to po prostu przekręt, a przynajmniej jego potencja, pewność prawie! A może on wcale nie jest przyjęty? A może redaktor naczelny pisma (niby za 32 pkt, ale kto wie, czy już te punkty to nie przekręt) łapówkę wziął i emaila wystosował? A może doszło do innej transakcji, bardziej wiązanej (dla przykładu, trza było lewą recenzję artykułu złożonego do druku wypisać)? A może jeszcze i inne cuda i wianki, ćmoje boje i dzikie wężę zaszły między redaktorem i habilitantem2012? A niech udowodnią, że nie zaszły!
W imieniu redaktora i swoim oświadczam, że nie potrafimy udowodnić, że nic nie zaszło (a to właściwie znaczy, że już prawie zostaliśmy przyłapani na gorącym uczynku) i z tego powodu uroczyście oświadczam również, że artykuł wpisany nie zostanie. Koleżanko kramko, CK ma świętą wręcz rację – pilnuje. I niechaj pilnuje dzielnie, bowiem my nie chcemy krętaczy! A w szczególności krętaczy z artykułami przyjętymi do druku.
Krętaczom mówimy zdecydowane 'nie’!