Prof. Śliwerski opisuje najnowsze profesury z pedagogiki, dodając przy okazji, że od października obowiązują nowe kryteria przy nadaniach tytułu naukowego. Profesor pisze:
Niezgoda środowiska akademickiego na tak wysokie progi sprawiła, że minister nauki i szkolnictwa wyższego musiała przeprowadzić w Sejmie nowelizację ustawy, w wyniku której wymagania dla kandydatów na profesorów zostały zmniejszone.
Z dużą łatwością przychodzi Panu Profesorowi mówić w imieniu 'środowiska naukowego’. Ja natomiast proszę o niewypowiadanie się w moim imieniu. Nie dość, że mnie nikt nie zapytał o zdanie, to na dodatek nie uważam, by obniżanie poprzeczki było czymś pożądanym. Co więcej, uważam, że czynienie habilitacji punktem odniesienia dla profesury jest równie niepożądane (inne rzeczy też mi się nie podobają). Polski profesor powinien po prostu mieć dorobek podobny do tego, jaki mają profesorowie w odpowiednich dyscyplinach na uniwersytetach np. Europy Zachodniej.
Dodałbym przy okazji, że być może dla pedagogów obniżanie poprzeczki było konieczne, nie mierzyłbym jednak wszystkich dziedzin i dyscylin pedagogiczną miarą. A radość z obniżenia poprzeczki wydaje mi się nie na miejscu.