W psychologii zakończone świeżo postępowanie. Postępowanie, na które zwróciłem uwagę już wcześniej i czekałem na jego zakończenie. Habilitantka publikuje zarówno po angielsku (choć w Polsce), jak i po francusku nie w Polsce, ilościowo ma dorobek znaczny, jakoścowo, wydaje się, że niekoniecznie. Recenzje były dość spójne, a wszystko zakończyło się odmową nadania stopnia. I właściwie nie byłoby o czym pisać, gdyby nie to, że wisi kilka zakończonych postępowań w psychologii, gdzie już na pierwszy rzut oka dorobek już dzisiaj doktorów habilitowanych różni sie na niekorzyść od dorobku omawianej habilitantki. I tu po raz kolejny podnoszę problem spójności ocen. Rozumiem doskonale, że zawsze będzie w takich ocenach pewien margines błędu związany z subiektywnym osądem recenzenta. Mam jednak wrażenie, że tu rozpiętość ocen habilitantów wykracza poza ów margines błędu.
Zanim skomentuję to, co się stało, mam zastrzeżenie. Nie chcę się wypowiadać na temat tego, czy habilitantkę skrzywdzono, czy może bardziej niesłusznie przepuszczono wcześniejsze habilitacje. Nie mam zdania, a i nie jest to ważne. Ważniejsze jest to, po pierwsze, by wprowadzić nadzór jakości postępowań. Bardzo źle jest i będzie dalej, jeśli postępowania habilitacyjne będą opierać się na łucie szczęścia – fajni/źli recenzenci, fajna/zła rada wydziału. Po drugie, wydaje się, powtarzam, konieczne zarzadzanie okresem przejścia ze starego do nowego trybu habilitacyjnego, a szczególnie szkolenie recenzentów. Po trzecie, niestety, mam wrażenie, że coraz trudniej jest myśleć, że dobrze, że jest habilitacja.