Miara recenzenta

Uderzyła mnie ta recenzja w postępowaniu z filozofii. Recenzentka w konkluzjach pisze o tym, że się z habilitantem nie zgadza, czy też że habilitant jej nie przekonał. No i zacząłem się po raz kolejny zastanawiać nad rolą recenzenta habilitacyjnego. Czy rzeczywiście habilitant powinien przekonać recenzenta? Czy recenzent musi zgadzać się z habilitantem, by napisać pozytywną recenzję?

 

Przypomniałem sobie od razu jedną z recenzji w moim postępowaniu. Recenzent pisał o tym, że on by inaczej przeprowadził moje badania. Tak jak wtedy, tak i teraz uważam, że takie recenzje są nie na miejscu. Recenzent ma ocenić to, co ja zrobiłem i napisałem, ale punktem odniesienia nie jest to, co recenzent myśli, uważa, czy też co by zrobił. Trzeba też dużo samouwielbienia, żeby pisać recenzję habilitacyjną na podstawie tego, czy habilitant przekonał recenzenta czy nie.

 

Chciałbym zaznaczyć, że nie wiem, czy cytowana recenzentka miała rację czy nie. To nie ma znaczenia. Chodzi mi o podejście do poprzeczki, którą ma przeskoczyć habilitant. Według mnie tą poprzeczką nie jest przekonanie recenzenta czy też zgoda recenzenta z habilitantem. Moim zdaniem recenzent powinien być wręcz czujny na to, by nie oceniać habilitanta według swej miary.