W najnowszym numerze Forum Akademckiego ukazał się kolejny artykuł red. Wrońskiego. Chciałbym skomentować pierwszą jego część.
Otóż pisze prof. Wroński o tym, że na plagiacie przyłapano doktorantkę. Co więcej, rzecznik dyscyplinarny, niczym Zorro, nie czekał ani chwili i już dzień po wszczęciu postępowania wezwał doktorantkę na dywanik i przesłuchał. Równie szybko doktorantkę ukarano, skreślono i aż jestem zdumiony, że nie wybatożono. Sprawiedliwość okazała się rychliwa i skuteczna. A mnie szlag jasny trafił.
A szlag mnie trafił nie dlatego, że ukarano plagiatorkę – ona na to zasługiwała. Szlag mnie trafił, bo co rusz czytam w rubryce Wrońskiego o tym, jak uczelnie ociągają się z postępowaniami dyscyplinarnymi i wymierzaniem kary za plagiaty. Jest jednak jedna ważna różnica między omawianym wyżej postępowaniem a tymi innymi. Otóż tutaj mamy do czynienia z doktorantką, z akademickim nikim, którego ukaranie nie narusza żadnych układów, układzików, ani innych akademickich 'szarych sieci’. Ukaranie doktorantki jest łatwe, a uczelnia sama sobie przyzna order za standardy, którym hołduje.
A już w następnej części artykułu autor pisze:
Instytuty PAN są dość hermetyczne, a środowisko naukowe niechętnie „pierze brudy” na oczach opinii publicznej. Bez jawności tych spraw nie ma publicznej kontroli, stad sprawy bywają „niedoprane”.
I gdy czytam to, to nie mam wątpliwości, że doktorantkę należało ukarać. Jednak zastanawiam się, czy rzeczywiście należało ją pozbawić możliwości robienia doktoratu. Zastanawiam się również, czy jej plagiat wynikł z środowiskowego przyzwolenia na nieuczciwość. Chciałbym na przykład, by rzecznik dyscyplinarny zbadał, czy plagiat doktorantki był wyłącznie jej pomysłem i nie wynikł ze środowiska, w jakim była. I czy po prostu ta doktorantka po prostu miała pecha. A jak się już okazało, że miała pecha, to się wszyscy wokół unieśli moralnie oraz stosownie oburzyli.
A doktorankta? Doktorantka jest na samym końcu akademickiego łańcucha żywieniowego. Ją, powiedzmy oględniej, da się wypluć z łatwością i rozmachem.