Przeczytałem to, co chyba już trzy tygodnie temu napisałem jako początek autoreferatu. Nie jest źle chyba. Piszę o dorobku, za chwilę napiszę o tym, co ten dorobek znaczy, a zatem jaki mam wkład. Myślę też, że znalazłem sposób na obejście tego idiotycznego formularza.
Ale najważniejsze jest to, że mam znaczny wkład. A co, kurde! Nie może być? Po prostu dyscyplina czeka, aż znów coś napiszę. Cała drży w napięciu, kiedy znów habilitant2012 da głos! Bo znów będzie wkład i znów wszyscy oniemieją, a dyscyplina znów będzie musiała skręcić w jeszcze lepszym kierunku. Ku jeszcze świetlańszej przyszłości. Mieć taki wkład to po prostu obowiązek. I tak myślę sobie, że może powinniśmy, my habilitanci, ograniczać się z pisaniem. Przecież przez nas nasze dyscypliny są w nieustannym zamieszaniu. W nieustannym zamęcie. Znaczny wkład w dyscyplinę – jak Hume, Kant, Einstein. Niestety, czasem się czuję bardziej jak Antonio Moniz…..On też miał znaczny wkład.
A gdyby tak spuścić powietrza….a gdyby tak spuścić powietrza….