Oto recenzja w postępowaniu habilitacyjnym w naukach technicznych. Recenzent pisze na stronie pierwszej, że osiągnięcie habilitacyjne jest po części wynikiem pracy doktorskiej. Na stronie 3 z kolei, prof. Wit Grzesik dodaje:
habilitant wielokrotnie przedstawia te same lub zbliżone wyniki badań w różnych publikacjach i wykorzystuje stosunkowo krótki okres ich publikacji 2014-2017. Zalecam na przyszłość większą dbałość o standardy etyczne w tym zakresie.
Chwilę później pisze o tym, że nie podoba mu się powielanie publikacji w czasopismach nieindeksowanych. Recenzent mówi o powielaniu m.in. wnioskowania i wyników.
Mamy zatem postępowanie habilitacyjne, w którym osiągnięcie jest po części oparte na doktoracie oraz dorobek, który jest powielany z publikacji na publikację. I ja mam pytanie do prof. Grzesika – jak Panu wyszła z tego wszystkiego pozytywna konkluzja recenzji? Co jeszcze musi zrobić habilitant, żeby jednak Pan uznał, że coś jest nie teges i może jednak warto uznać, że habilitacja nie należy się jak psu kość?
Mam jeszcze jeden problem z omawianą recenzją. Recenzent pisze, że na własną rękę wyszukiwał informacje na temat habilitanta. Nie podoba mi się to. Recenzje powinny być pisane na podstawie przedstawionej dokumentacji. W przeciwnym razie nie tylko będziemy mieli recenzje pisane na podstawie 'wywiadu środowiskowego’ (vel plotek), ale również recenzje będą pisane na podstawie różnych informacji. Recenzenckie dochodzenia powinny ograniczać się do weryfikacji podanych przez habilitanta informacji – np. istnienia publikacji. Recenzent to nie detektyw.