Nie mogę sie powstrzymać i zacytuję komentarz prof. Sliwerskiego pod jednym z jego niedawnych wpisów. Dziękuję jednocześnie panu.toranadze za zwrócenie uwagi na te kuriozalne komentarze. Profesor-pedagog pisze:
Recenzentem rozpraw naukowych – niezależnie od tego, czy artykułu czy monografii -musi być samodzielny pracownik naukowy. Osoba ze st.nauk.dra jest pracownikiem pkmocniczym. Nie może zatem gwarantować naukowego charakteru recenzowanej publikacji.
No cóż, powiem wprost. To jedna z głupszych rzeczy, które przeczytałem nie tylko na blogu Pana Profesora, ale w ogóle w nauce polskiej. Gdyby nie to, że słowa te napisał profesor, członek CK, można by je jedynie wyśmiać. Ale niestety napisał je właśnie profesor, który ma potężny wpływ na to, co się dzieje przynajmniej w polskiej pedagogice, a przecież i poza nią. Jednak cytowana wypowiedź tak wskazuje na kompletne oderwanie od tego, jak się uprawia naukę na świecie, że strach nawet o tym myśleć.
Trudno pewnie będzie, ale proponuję, by prof. Śliwerski wyobraził sobie, że na świecie artykuły recenzowane są przez ludzi kompetentnych do napisania recenzji. A to czasem (stosounkowo rzadko, trzeba przyznać) – uwaga – są nawet zaawansowani doktoranci! Co więcej, ci doktoranci recenzują artykuły w czołowych czasopismach naukowych. Pan Profesor zapewne nie miał okazji się z tym spotkać.
I na koniec, trochę ostrzej. Trzeba wyjątkowego zaścianka naukowego, żeby żyć z przekonaniem, że tylko kwit nadający stopień czy tytuł dają patent na naukowość. Trzeba dużo profesorskiej niepewności, by administracyjnie wykluczać z naukowości większość badaczy. Trzeba też wyjątkowego tupetu, by z doktorów, którzy na całym świecie osiągnęli patent na naukowość, robić jakichś pomocników! A na dodatek o tym głośno mówić.