Nie mogę nie zareagować na niedawny wpis profesora pedagogiki – o 'nowych elitach’ polskiej pedagogiki. Bo dla profesora habilitacja to właśnie przepustka do elity naukowej. Mam, co prawda, duże wątpliwości co do elitarności habilitowanych pedagogów. Zaglądnąłem do dorobku części z nich – niezmiennie legitymują się dorobkiem wojewódzkim. Najczęściej publikowanym w zbiorówkach, podejrzewam, że pokonferencyjnych.
Uderzyło mnie jednak następujące sformułowanie:
Habilitacja jest upełnomocnieniem samodzielności naukowej na podstawie osiągnięć naukowych, organizacyjnych i dydaktycznych naszych naukowców.
Nie podoba mi się habilitacja jako autoryzacja badacza. Ocena – tak, jednak nie potrzebuję profesora pedagogiki, ani żadnego innego, by mi powiedzieć, czy jestem samodzielny czy nie. Habilitacja nie powinna być stacją dopuszczenia do ruchu. Habiitacja powinna być oceną dorobku i stwierdzeniem, czy robię badania na pewnym poziomie jakości oraz zrobiłem ich wystarczająco dużo. A to nie ma nic wspólnego z samodzielnością. Jestem samodzielny od dłuższego czasu, powiedziałbym nawet, że od czasu gdy pracowałem nad doktoratem. A że korzystałem z rad i opinii innych, niekoniecznie starszych i bardziej utytułowanych? Korzystam z nich nadal – habilitacja nic w tej kwestii nie zmieniła.