Lista, jaka jest, każdy widzi. Zarówno tu, jak i na Twitterze, a i jeszcze gdzie indziej, mamy dyskusje na temat nowego produktu MNiSW. Produktu, który został obwieszczony w ministerialnym okólniku jako „Koniec punktozy”. Zastanawiam się, czy autor tegoż tytułu jest sabotażystą w ministerstwie, czy może kimś, w którego głowie myśl gości z rzadka i dotyczy nie znacznie ważniejszych tematów jak lista zakupów. Trzeba bowiem wyjątkowej inwencji, by uznać, że nowa lista przyznająca punkty czasopismom, kończy jakąkolwiek punktozę. W rzeczywistości punktozę umacnia i betonuje.
O punktach jednak powiedziano już wiele, ja swoje trzy grosze chcę powiedzieć o czym innym. Otóż dość powszechnie zapowiadano, że przypisywanie czasopism do dyscyplin będzie działaniem karkołomnym i potencjalnie masakrycznym. I rzeczywiście, jak to powiedziano na Twitterze, nowa lista czasopism pieczętuje koniec interdyscyplinarności w nauce polskiej. W kilku już twitterowych dyskusjach zgłaszano już arbitralność decyzji o przynależności dyscyplinarnej czasopism. W dyskusji mówiono o psychologii, medioznawstwie, politologii, lingwistyce. Ja również widzę czasem absurdalne decyzji dyscyplinarne.
Bardzo mi się podobał przykład Journal of Ethnic and Migration Studies, który zakwalifikowano do prawa kanonicznego, a nie do nauki o polityce. Przecież to tak głupie, że trudno skomentować.
Nawiasem mówiąc, jeden z lingwistów zastanawiał się, czy decyzje takie nie są wynikiem przeniesienia debaty na temat tego, czym jest lingwistyka w Polsce, a czym na świecie, na listę czasopism. A zatem to, szerszy świecie zakres lingwistyki, w nauce polskiej celowo ograniczono. Dlaczego? A bo sobie paru polskich profesorów tak zdecydowało.
Poproszony o komentarz prof. Kulczycki na temat decyzji dyscyplinarnych, milczał.
Nowa lista to nie tylko absurdalne decyzje punktowe – o 100 pkt. dla Tekstów Drugich już napisano wiele. Żenujące jest to, że redaktor naczelny sam w tymże czasopiśmie pisze i to niemało!. Moim zdaniem jednak, to nie poszczególne punkty są kluczowym problemem listy. Kluczowym problemem są właście decyzji o przynależności dyscyplinarnej czasopisma. Decyzje często po prostu głupie i wywracające działalność badawczą całych grup ludzi.
Jakiś czas temu min. Gowin chwalił się, że układanie listy czasopism jest największym przedsięwzięciem tego typu w nauce. Mieliśmy się zawczasu zachwycić listą czasopism. Miało być bardzo pięknie. Niestety, wyszło jak zwykle. Ba, wyszło jeszcze gorzej niż zwykle. Pozostaje mieć nadzieję, że wszyscy ci, którzy swymi nazwiskami firmują tę listę, spalą się ze wstydu.