Nieufność raz jeszcze

Tak jak napisałem wcześniej, uważam, że wprowadzenie konieczności grantów zagranicznych jako kryterium oceny profesorów, jest czymś niepotrzebnym, podejrzewam, że szkodliwym. Jednak rozumiem dobrze, dlaczego tak się dzieje. Wydaje mi się, że powodem takich kryteriów jest kilkukrotnie tu podnoszona nieufność ministerstwa.

 

Ministerstwo po prostu nie ufa NCN i grantom przez nie przyznawanym. Bez względu na to, jakie w  rzeczywistości są procedury NCN, ministerstwo uznaje, że tym 'prawdziwym’ sukcesem jest uzyskanie grantu za granicą. Tam są dobre procedury, a przez to lepsze  granty i prawdziwy, profesorski, chciałoby się powiedzieć, sukces. A przecież o ile uzyskanie funduszy na badania jest sukcesem, ważne jest to, że dostaję pieniądze na badania.

 

Granty są tu czymś innym niż publikacje, według mnie. Zawsze chcę opublikować moje artykuły w najlepszym możliwym czasopiśmie. Bo przecież publikacja jest celem w sobie – mnie chodzi o to, żeby publikować, chcę też pokazać, że pubilkacja jest na tyle dobra, że mogę ją publikować 'u najlepszych’. Z grantami jest inaczej – są śrdokiem do celu. Chcę dostać grant z instytucji, z której najłatwiej dostać grant. Nie widzę szczególnego sensu w uzyskiwaniu grantów z instytucji A, w której trudno dostać pieniądze, jeśli mogę uzyskać te pieniądze w instytucji B. Przecież chodzi tu o to, żeby zrobić badania, a nie o to, żeby mieć odznakę kogoś, kto dostał grant z instytucji A.

 

Profesor powinien umieć 'załatwić’ pieniądze na badania. Jak to robi, dopóty to ścieżki akademickie, rzecz jasna, nie ma większego znaczenia.