Nieuprawnione zapożyczenia

Z obowiązku kronikarskiego odnotowuje kolejną habilitację z 'nieuprawnionymi zapożyczeniami’. Wszystko właściwie zakończyło się dobrze – habilitacji nie nadano, dodać można, że to znów pedagogika. Jednak na odnotowanie zasługuje to, jak sprawa jest badana.

 

Ironiczne jest bowiem, że w roli obrońcy habilitantki występuje…ofiara domniemanego plagiatu, bo do niego zwrócił się o opnię jej pracodawca. Ofiara, a przy okazji mentor habilitantki, pisze: 

 

W związku z powyższymi uwagami recenzenta Sekretarz Komisji Kwalifikacyjnej wystąpił o zajęcie stanowiska w tej sprawie przez autora prac, z których miały pochodzić owe „nieuprawnione zapożyczenia”. W obszernych pisemnych wyjaśnieniach przedstawionych Komisji autor szczegółowo ustosunkował się do wszystkich zastrzeżeń sformułowanych przez recenzenta. W konkluzji stwierdził jednoznacznie, iż dr Aneta Niewęgłowska w swej pracy nie dopuściła się żadnych „nieuprawnionych zapożyczeń”, a wykorzystanie badań i ustaleń autora było każdorazowo udokumentowane licznymi przypisami

 

Ofiara zatem rzuca się do obrony habilitantki, nie ma pretensji i ogólnie nie wie, o co chodzi. Mamy więc do czynienia z dramatyczną wręcz rozbieżnością w oglądzie rzeczywistości. Jeden profesor mówi – plagiat, pardon, nieuprawnione zapożyczenia, drugi, że przypisów jak mrówków. Ktoś tu, przepraszam za wyrażenie, rżnie głupa, co jakby nie przystoi profesorom.

 

I tak to zaczyna się kolejny smutny spektakl posthabilitacyjny. Niestety, na stronach UWM nie zamiescza się recenzji, nie można więc sobie wyrobić zdania co do tego, co napisał recenzent-oskarżyciel. Mam nadzieję, że sprawą zainteresuje się prof. Wroński i dowiemy się o niej więcej.

 

PS. Prof. Wroński poinformował w komentarzu, że 'zawieruszone’ recenzje znalazły się na stronach Centralnej Komisji. Co ciekawe, pojawiają się dopiero po wejściu w postępowanie. W innych postępowaniach widać je na poziomie strony ze wszystkimi przewodami.