Jakiś czas temu na DNU whiteskies napsał:
Heh, ja od „zawsze” robię to samo, mam magisterium z fizyki, doktorat z nauk przyrodniczych, habilitację z nauk fizycznych (geofizyka) a tytuł z nauk o Ziemi :). To tylko obrazuje zmiany administracyjne w klasyfikacji nauk w Polsce. W znanej mi „zagranicy” to co robię to fizyka.
Zwracam uwagę na ten cytat, bo to kapitany przykład, jak postawiono rzeczy na głowie w nauce polskiej. Gdy czytam recenzje habilitacyjne, odnoszę wrażenie, że to rolą habiilitanta jest wykazać, że pasuje do określonej dyscypliny. Rolą recenzenta z kolei jest ocena, czy rzeczywiście habilitant wpisuje się w daną dyscyplinę. I recezenci wymądrzają się, czy habilitacja jest z informatyki, finansów czy socjologii, bo przeciez może świat mógłby się zawalić, gdyby takiemu politologowi dać habilitacje z socjologii, albo i odwrotnie.
To, co jest ważne, to to, czy badania whiteskiesa są ciekawe i dobrze przeprowadzone oraz czy są publikowane w dobrych czasopismach. Reszta to monitoring. W Polsce z monitoringu zrobiono nakaz. No, jeszcze pole do jakże jałowej debaty, czy pedagogika jest nauką społeczną czy jednak humanistyczną!