Orgazmy

Od początku pisania tego blogu unikam pisania o postępowaniach w kilku dyscyplinach. Uznawałem, habilitanci i recenzenci żyja w tak odległym wszechświecie, że nie ma sensu przywoływać takich postępowań. Jedną z tych dyscyplin jest filozofia. Jendak pod poprzednim wpisem zacytowano recenzje w postępowaniu habilitacyjnym prof. Nowaka. Zaglądnąłem do nich i choć usiadłem, żeby mi przeszło, nie przeszło i muszę zacytować kilka fragmentów.

 

Oto cytat z jednej z recenzji :

Dociekanie poszczególnych wątków tematycznych u Piotra Nowaka to chwytywanie kolejnych oczek, splatających się w sieć, jaką zarzuca on na Rzeczywistość, aby ją po swojemu poklasyfikować, oswoić, przyswoić, a niekiedy też i ponazywać.  Śledzenie tej „pajęczej” roboty było dla mnie czymś fascynującym, tym bardziej, że wszystko, co wychodzi spod Jego pióra przeniknięte jest intelektualną pasją.  

I ja mam pytanie: czy recenzentka sobie jaja ze mnie robi? Jakie oczka? Jakie przyswojenie, jakie przesiąknięcia? Może ja jestem jakiś dziwny, ale rezenzja to nie jest miejsce, w którym recenzent/ka powinien dzielić się doświadczeniem klimaksu (intelektualnego czy innego). Mnie zupełnie też nie interesuje recenzenckie śledzenie. Co więcej, drażni mnie używanie dużej litery w zaimkach odnoszących się do habilitanta. Toć to recenzja, a nie list miłosny, do ciężkiej cholery. I choć nie mnie mierzyć się z ontologią recenzji, to może warto zejść na ziemię choć na chwilę. 

 

Powiedziałbym też, że gdy się tak na chwilę zastanowić, to fragment, do którego dochodzimy chwilę później:

 

Powiedziałabym wręcz, iż włada on wypracowanym przez siebie, rozpoznawalnym od pierwszego zdania osobistym stylem, polegającym na oscylowaniu  pomiędzy najwyższymi regionami abstrakcji, a plastycznym i obrazowym konkretem.   

jest bzdurą. To bełkot. Z całym szacunkiem dla recenzentki.

 

Na fragment z kolejnej recenzji  zwrócono już uwagę w dyskusji. Kpi sobie w żywe oczy recenzent pisząc:

 

Biorąc pod uwagę dotychczasowy dorobek można zatem przypuszczać, że habilitant będzie podporą Ministerstwa i preferowanego przez nie modelu szkolnictwa wyższego. Dlatego teżwnoszęo poparcie starań habilitanta o uzyskanie kolejnego stopnia akademickiego. Dodam jeszcze, że jego łatwość nawiązywania kontaktów przyczyni się niewątpliwie do intensyfikacji wymiany międzynarodowej z odpowiednimi ośrodkami zagranicznymi.

Kpi, ale konkluduje pozytywnie. A ja bym się chciał dowiedzieć dlaczego. Skoro to złe i do kitu, recenzent wyzłośliwia się na temat stylu Nowaka i innych rzeczy, to z jakiej paki mamy wniosek o nadanie stopnia? Przecież to nie jest obowiązek!

 

W nosie mam to też, co pisze trzecia recenzentka:

 

Dr Nowak jest osobą o niezwykle silnej motywacji naukowej, pisarskiej i nauczycielskiej, prawdziwym pasjonatem swojej pracy, człowiekiem zarazem utalentowanym i pracowitym, wykazującym ogromną energię i determinację w podejmowanych działaniach

Może jeszcze ma ładne nogi oraz super klatę, ale to wszystko jest nierelewantne! Na kolana mnie jednak rzuciło to:

 

Piotr Nowak nie przedstawił zwartej „rozprawy habilitacyjnej”. Najpewniej dlatego, że jego zainteresowania, a także konkretne zaangażowania pisarskie, redaktorskie, translatorskie i wydawnicze od wielu lat mają zbyt duży rozmach i rozrzut tematyczny, by miał czas na spokojne napisanie jednej dużej książki (choć nie mam najmniejszych wątpliwości, że bez problemu potrafiłby to zrobić, gdyby na pewien czas nieco ograniczył zakres swojej aktywności)

Jak byłem mały, to  gdy ktoś coś miał, a ja nie, to mówiłem (nie tylko ja zresztą): „Ja mam to w domu.”. Niestety, nikt w to nie wierzył. Okazuje się, że do filozofii zdrowy sceptycyzm nie trafił z podwórka. Recenzentka chciałaby, żeby habilitant napisał, ale jej nie przeszkadza, bo on by napisał, gdyby miał czas.

 

No coż, jak ja bym miał czas, to bym już dawno zrobił fakultet z filozofii, nie mówiąc o tym, że wynalazłbym lekarstwo na raka, dostałbym medal Fieldsa oraz zdobyłbym nagrodę Nobla z ekonomii. Mam nadzieję, że dyplom ukończenia studiów, medal i Nobel są już w drodze….

 

Jak to dobrze, że nie robiłem habilitacji z filozofii.