Pod koniec XVIII wieku Francuska Akademia Nauk wydała oświadczenie, że nie będzie się już zajmować pomysłami dotyczącymi perpetuum mobile. Z mojej strony, ja mogę tylko obiecać, że nie będę się zajmować kwestią istnienia habilitacji. I zwracam się z apelem o to, żeby zaprzestać dyskusji o tym, czy potrzebna jest habilitacja. Oczywiście, w pełnie zdaję sobie sprawę, że mój apel zostanie zignorowany. Trudno.
Po pierwsze, habilitacja jest i nie wyglada na to, żeby to sie zmienilo w przewidywalnej przyszłosci (choć to wyrażenie zaczyna odnosić się do coraz krótszego okresu czasu). Prawie nikt nie chce zniesienia habilitacji, co więcej większość z nas uważa, że zniesienie habilitacji przyniosłoby skutki tak kastastrofalne, że plagi egipskie stałyby się przy nich małym piwem.
Po drugie, nawet jeśli zostanie zniesiona habilitacja, bedziemy musieli ją czymś zastąpić. I mam wrażenie, że dyskusje głównie dotyczą tego, jak będziemy nazywać procedurę awansową po doktoracie i dlaczego w żadnym razie nie może się ona nazywać habilitacją.
Ja sam uważam, że przeniesienie procedur awansowych na poziom uczelni zadziała w kilku, pokuleje w kilkunastu innych, w całej reszcie doprowadzi do tego, że wszyscy tam pracujący ludzie po doktoracie będą mieli habilitację. Z wyróżnieniem! Oczywiście poza tymi, których nie lubi grupa bardzo ważnych profesorów. Odnoszę wrażenie, że przypadek doktora sekowanego przez profesora z Wrocławia i diamentu z Krakowa, nikogo niczego nie nauczył. A dyskusje na temat zniesienia habilitacji odbywają się w kompletnej próżni.